sobota, 29 marca 2014

Rozdział XIV "Mniejsze zło"

Hej wszystkim!!!
Nie porzuciłam pisania, żeby nie było. ;)
Nie rozpisuję się, bo nie ma o czym. Chcę tylko poinformować, że dziś wstawiam ten rozdział, a na 15 musicie trochę cierpliwie poczekać, bo do końca kwietnia, nie dotykam się do pisania. Muszę jakoś zdać te egzaminy. ;D
Całuski ;*
Embers.
         


                Ostatnie promienie zachodzącego słońca wpadając do pokoju, delikatnie muskały obolałe ciało dziewczyny. Ten na pozór niewinny trening dał się mocno we znaki jej zastałym, z powodu braku ćwiczeń, mięśniom. Nie miała siły się umyć czy przebrać z własnej woli, więc położyła swój skopany tyłek na miękkim łóżku.
                Materac delikatnie zapadł się w miejscu, w którym się znajdowała, sprawiając, że pościel otuliła ją przyjemnym ciepłem słońca i zapachem kwiatów. Był też tak szeroki, że mogły spać na nim trzy osoby i zupełnie sobie nie przeszkadzać. Gdzieś w oddali słychać było szum ozdobnej, marmurowej fontanny, który działał kojąco na zmęczenie psychiczne jak i fizyczne.
                Przyswojenie tego wszystkiego wydawać mogłoby się dosyć łatwe. Zwykłe pogodzenie się z tym, jaki los ją spotkał. W końcu nie miała nic do stracenia, żadnej rodziny, grupki przyjaciół, domu. Był jedynie Johnatan, ale on mimo wspólnie spędzonych dobrych i złych chwil odwrócił się od niej, gdy zobaczył, z kim przyszło mu się przyjaźnić. Miała nadzieję, że kiedyś uda się jej stąd wydostać, by choć chwilę z nim porozmawiać, wytłumaczyć. Chyba niemożliwym byłoby, gdyby mężczyzna tak po prostu o niej zapomniał. Czy martwił się? Czy zastanawiał, gdzie się podziewa ten wybryk natury, z którym niegdyś dzielił sekrety?
                Swoją drogą, gdy jej myśli krążyły głównie wokół pytań, stwierdziła, że z dwojga złego, gdyby przyszło jej wybierać pomiędzy Midgardem a Asgardem, pewnie wybrałaby Asgard. Robiło je się niedobrze na myśl o tym, jakich plotek naopowiadała Kassandra w pracy i poza nią. Czy miała taką władzę, by zainteresowały się nią na większą skalę media? Ale po co miałaby to robić? Żeby zemścić się? Za co? Czy ktokolwiek w ogóle by jej uwierzył? Nie znalazła odpowiedzi, gdyż zwinęła się w kłębek, a jej powieki stawały się coraz cięższe.
                Spała przez godzinę. Obudził ją służący, anonsując przybycie krawcowej, której zadaniem było przygotowanie dla dziewczyny stroju dworskiego. Przez następną godzinę kobieta mierzyła Raven i prezentowała jej najróżniejsze tkaniny. Mimo ich różnorodnego piękna, tylko nieliczne przyciągnęły jej uwagę. Kobieta starała się zaproponować jej jakiś styl ubioru, ale w Asgardzkie suknie noszone przez boginie były tak dziwne, że dziewczyna krzywiła się tylko za każdym razem na coraz to nowszy wymysł.
                Wizytę krawcowej przerwał Loki, który machnięciem ręki przegonił kłaniającą się nisko kobietę. Skrzywił się, mierząc wzrokiem umorusaną trawą i ziemią dziewczynę.
                - Nie możesz się tak pokazać na kolacji – stwierdził od niechcenia i wyszedł do salonu, zostawiając drzwi otwarte.
                Raven nie wiedząc, po co przyszedł, ani gdzie wyszedł, nie ruszyła się z miejsca, w którym ją zostawił. Po chwili jednak pojawił się w drzwiach i spojrzał na nią wyczekującym wzrokiem.
                - Idziesz czy zapomniałaś, jak się chodzi?
                Bez słowa wstała i poszła za mężczyzną, który prowadził ją do łazienki, w której już czekała na nią ciepła woda. Przyjrzała się dwójce służek, a później jej wzrok powrócił do Lokiego.
                Mężczyzna westchnął.
                - Pomogą ci w kąpieli.
                - Nie mam pięciu lat. Poradzę sobie. Pływać też umiem – powiedziała, nie starając się ukryć drwiny w głosie.
                - Jak sobie panienka życzy – odparł ironicznie ze słodkim uśmiechem na ustach i ukłonił się nisko.
                Kobiety, które miały jej pomóc, pokazały jej niezbędne przedmioty i wyszły szybko zaraz za młodym bogiem.
                Po zmiękczaniu skóry tajemniczymi preparatami, Raven mogła spokojnie uśmiechnąć się do swego odbicia w lustrze. Jednakże uśmiech zniknął równie szybko z ust dziewczyny, co się pojawił, gdy przypomniała sobie o czekającej ją kolacji. Zdawała sobie sprawę, że prawdopodobnie będą tam wszyscy, włącznie z Trójką Wojów, na których raczej nie wywarła dobrego pierwszego wrażenia.
                „Może nie będzie tak źle” – pomyślała i na powrót uśmiechnęła się blado.
               
                Miała na sobie granatową suknię z długimi rękawami, której górna część została obwiedziona srebrną nicią i jedyną wadą tego pięknego stroju był gorset, przez który nie mogła oddychać. Jej żebra przy każdym ruchu były ściskane z ogromną siłą, a ładna talia, którą otrzymała przez zawiązanie kilku sznurków, wcale nie rekompensowała cierpień. Włosy Raven swobodnie leżały na delikatnie odsłoniętych ramionach.
                Gdy szła korytarzem w asystencie trzech strażników do sali jadalnej, przyglądała się chichoczącym i plotkującym dwórkom. Nieprzyzwyczajona do takich strojów, myślała, że jej ubiór był zbyt elegancki, że będzie się zbytnio wyróżniała, lecz damy, które wybrały się na zwykły spacer miały na sukniach oraz płaszczach dużo więcej zdobień i rozmaitych kolorów, a na ich szyjach wisiały klejnoty prawie wielkości jej ręki.
                Strażnicy doprowadzili ją wprost do wielkich drzwi. Dziewczyna wypuściła powietrze i wygładziła suknię. Poczuła narastające ukłucie stresu. Dlaczego nie było z nią Prześladowcy? Nie żeby pałała za nim z tęsknoty, jednakże poczułaby się choć odrobinę pewniej. Drzwi otworzyły się przed nią i ujrzała ogromne pomieszczenie. Wielkość tego, co spotykało ją na każdym kroku w Asgardzie, powinna przestać ją zaskakiwać. Bogowie bowiem chyba uwielbiali przepych i ogrom wszystkiego, co ich wokół otaczało.
                Wszyscy zebrani siedzieli po obu stronach długiego stołu otoczeni jedzeniem, piciem, muzyką, śmiechem i rozmowami. Wyglądali po prostu na szczęśliwych. Raven poczuła się przez chwilę jak w stołówce pierwszego dnia szkoły, gdy nie ma się pojęcia, do kogo się dosiąść.
                - Iskierko! – Usłyszała znajomy, męski głos i spojrzała w stronę, z którego dochodził.
                Ujrzała machającego do niej, roześmianego blondyna. Czując ulgę, że ktoś ją zauważył, szybkim krokiem do niego podeszła. Fandral, któremu uśmiech nie schodził z ust, najwyraźniej nie dąsał się po tym, jak oznajmiła im, iż uważa ich za kłamców. Co innego kobieta, która towarzyszyła wojom. Ona, póki co, jako jedyna patrzyła na nią wzrokiem pełnym pogardy i złości.
                Każdy z nich coś jadł, tylko Raven patrzyła podejrzanie na tajemnicze potrawy i zastanawiała się, co najbezpieczniej byłoby wziąć. Poczuła dłoń na swoim ramieniu i obróciła się w stronę jej właściciela, który właśnie siadał obok niej. Nagle, poczuła jak napięcie wywołane przez wzrok Sif ją opuszcza, a przenosi się na kogoś innego. Mianowicie na jej towarzysza, który się dosiadł, a był nim Loki.
                - Widzę, że się jakoś odnalazłaś – zagadnął bóg.
                - Nie było najgorzej – odpowiedziała.
                W odpowiedzi tylko się do niej przelotnie uśmiechnął i spojrzał na sam koniec długiego stołu. Owe miejsce, w które patrzył, zajmował Wszechojciec. Rozpoznała go po przepasce na oku oraz tym, że dumny i poważny zajmował honorowe miejsce przy stole. Przyglądał się dziewczynie, która dzisiejszego wieczoru prawdopodobnie była największą atrakcją. Pewnie rzadko im się zdarzało gościć kogoś z Midgardu, może nawet była pierwszym człowiekiem stąpającym po Krainie Bogów. Plotka o Midgardce, która przeszła przez Bifrost rozniosła się szybciej niż którykolwiek z bogów mógł się spodziewać. Pozostawienie w tajemnicy tożsamości nowo przybyłego gościa z innej Krainy było niemożliwe. Zbyt wielu zdrajców przechadza się bowiem korytarzami Pałacu.
                Odyn wstał nagle i nic nie mówiąc, zaczął się kierować ku wyjściu. Frigga odprowadziła go smutnym wzrokiem. Wszyscy jak jeden mąż wstali, a Raven została pociągnięta za rękę do góry przez Lokiego, który cicho syknął jej do ucha:
                - Może i dobrze walczysz, ale Twoje maniery pozostawiają wiele do życzenia.
                Raven spojrzała na niego, nie dowierzając jego słowom i prychnęła.
                - Chyba farba do włosów wyżarła jej mózg i dobre zachowanie – skomentowała głośno Sif, lecz usłyszeli ją tylko ci, przy których dziewczyna siedziała, gdyż cała reszta na powrót zajęła swoje miejsca i powróciła do rozmowy.
                - Sif! – Upomniał ją delikatnie Fandral i pokręcił zrezygnowany głową, gdy ta nic sobie z tego nie zrobiła i tylko uśmiechnęła się złośliwie.

                                                                         * * *

                Loki czuł, że jego powieki stają się coraz cięższe. Robił wszystko, co w jego mocy, aby nie zasnąć i mieć na oku dziewuchę. Muzyka i gwar rozmów w pomieszczeniu usypiały go. Dlaczego Frigga uparła się, by poprosić Odyna o jeszcze jedną przysługę w ramach tej ograniczonej wolności i pozwolić uczestniczyć mu w życiu dworskim?
                Młody bóg nudził się. Nudziły go te kobiety, nudzili wystrojeni kawalerowie, wszystko go nudziło.
                Miał nadzieję, że podróż do Midgardu przepędzi tę dokuczliwą nudę i sprawi, że zatęskni za domem, ale po powrocie okazało się, że nic się nie zmieniło. Ale jak można tęsknić za czymś, czego się nawet nie lubi? Te same damy wpatrywały się w niego błagalnym spojrzeniem, te same służące albo bały się go jak przeraźliwego potwora albo mrugały do niego filuternie.
                Kilka par zaczęło tańczyć. Wiele z obecnych osób było w jego wieku, ale Loki nie mógł się oprzeć wrażeniu, że dzieliła ich przepaść w doświadczeniu. Nie umiał dzielić ich wesołości, przynajmniej nie w taki sam sposób jak oni. Pił tyle samo, co oni, spał z tymi samymi kobietami, a nawet z większą ich ilością, a jemu to nie wystarczało.
                Mężczyzna zerknął na swoją matkę, która siedziała na przeciwległym krańcu stołu. Wciąż była piękną kobietą, choć na jej delikatnie pokrytej pudrem twarzy było już widać zmarszczki, a wśród jasnych włosów pojawiło się kilka siwych nitek. Wszechmatka miała na sobie długą, obszerną suknię uszytą z seledynowego aksamitu, a na ramiona zarzuciła złocisty szal. Nie emanowała od niej jednak dziś radość i spokój. Była smutna, zmartwiona i czekała na jakiekolwiek wieści na temat swojego syna. Wszyscy martwili się Thorem. Zawsze najważniejszy był Thor. Pewnie wróci cały, zdrowy, z tym swoim głupawym uśmieszkiem, a wszyscy odetchną z ulgą i ujdzie mu to na sucho. Nikt nigdy nie przejął się tak bardzo Lokim jak bogiem piorunów, mimo że mężczyzna przez lata przebywał w lochach i był na skraju wyczerpania spowodowanego głodem. Nikt się nie przejął, że raz po raz umierał i nawet jego boskie pochodzenie niewiele dawało, wręcz przeciwnie. Gdyby był zwykłym śmiertelnikiem, przynajmniej skonałby w tych lochach szybko i bez większych ceregieli. Nie odprawiliby mu żadnego pięknego pogrzebu z lampionami i wszechogarniającym smutkiem, nie, oni by tylko sprzątnęli ciało, spalając je gdzieś z dala od niepotrzebnych oczu. Czy ktoś by zauważył jego zniknięcie prócz zdrajców i zakłamanych ludzi mieszkających na zamku? Wątpił w to całym sercem, które wciąż miał i które raz na jakiś czas błagało o pomoc w zakończeniu samotnego bytu.

                                                                                 * * *

                - Idziemy do pobliskiego baru – zagadnął Fandral. – Wybierzesz się z nami?
                Raven spojrzała na Lokiego, który się jej przyglądał.
                - Jasne, czemu nie.
                Dziewczyna w milczeniu przebywała korytarz w przeciwieństwie do roześmianych wojów i Sif. Dla nich noc dopiero się zaczęła. Z każdym przebytym krokiem jednak czuła się raźniej. W pewnym momencie Loki do niej dołączył i szli teraz równym krokiem.
                Fandral obejrzał się, spoglądając, czy Raven gdzieś się nie zgubiła. Gdy ujrzał obok niej Kłamcę, zmarszczył brwi.
                - Co tu robicie, Wasza Wysokość? – spytał z ironią w głosie, lekko już podpity Volstagg.
                Sif wybuchła śmiechem.
                - Jak to co? Czekam na was.
                - Przecież widzieliśmy się dziś na kolacji – odpowiedział Fandral.
                - Miałem na myśli nie tylko ciebie drogi żołnierzyku, ale również moją podopieczną – rzekł Loki i mrugnął łobuzersko.
                Wyglądał, jakby w ogóle nie przejmował się docinkami i uwagami, które wtrącała na jego temat Sif. Wydawał być się ponad to.
                Bar był o dziwo dużą, drewnianą chatą ukrytą pod rozłożystym drzewem. Przed wejściem do niej rozciągał się taras widokowy, niedaleko którego stały ławy i stoły. Na dworze słychać było głośno grającą muzykę i śmiech bawiących się ludzi.
                Wnętrze również całe wykonane było z drewna – od małych stołków po ladę, przy której stała barmanka.
                „Żadnych złotych elementów” – odetchnęła z ulgą.
                Usiadła przy ladzie mając po jednej stronie Lokiego, a po drugiej Fandrala. Chciała przysunąć wysoki stołek bliżej lady, ale ten nawet nie drgnął.
                Loki parsknął śmiechem.
                - To na nic. Ten bar jest drzewem.
                Raven spojrzała na niego zaciekawiona.
                - Wszystko, co się w nim znajduje, jest wyrzeźbione w pniu drzewa, które niegdyś tu stało.
                - Wow. Ktoś się dużo przy tym napracował. – Dziewczyna rozejrzała się dokładnie po wnętrzu baru. – Co się z nim stało?
                - Thor bawił się tym swoim młotem. Piorun uderzył w święte drzewo, a ono mimo swojego wielkiego rozmiaru pękło niczym mała gałązka i spadło w dół miasta. - Loki zacisnął dłoń na blacie, przypominając sobie nieprzyjemne wspomnienia. – Zginęło wtedy tylu bogów i bogiń. Jednych zmiażdżył ciężar drzewa, inni spłonęli żywcem, a jemu to prawie uszło na sucho.
                - Dlaczego? – zapytała. – Przecież Odyn nie jest głupcem, prawda?
                - Owszem, nie jest. Ale Thor jest Następcą Tronu – parsknął. – Cóż by to było, gdyby jego syn miał krew na swych rękach z powodu swej głupoty i niedopilnowania? Czy lud by się nie zbuntował? Ależ oczywiście, że tak, a wtedy na tronie musiałbym zasiąść ja. Co jest mniejszym złem?
                Spojrzał na nią swoimi zielonymi oczami, a ona ujrzała smutek i rozgoryczenie.
                - Wszystko zatuszowali. Tylko najbliżsi znają prawdę. Cała reszta myśli, że Thor ich uratował przed wielkim potworem, który mógł wyrządzić dużo większe szkody.
                Historię zakończyło głośne łupnięcie kufli piwa stawianych przed nimi. Raven jakby powróciła do rzeczywistości. Wydawało jej się bowiem, że słyszała do tej pory tylko głos Lokiego, a wszystko wokół zdawało się milknąć. Nie bez powodu mówiono, że ma srebrny język.
                Przez cały wieczór myślała o tym przelotnym, smutnym spojrzeniu, którym obdarzył ją Loki w trakcie opowiadania historii. Chciała się dowiedzieć, ile prawdy zawiera mitologia w sprawie czynów Prześladowcy. Z jakichś powodów mu współczuła, choć on sam ani razu nie okazał jej współczucia. Nie mogła też na niego narzekać, gdyż w trakcie popijania swojego ogromnego kufla piwa podchodziło do niej mnóstwo osób pytających się, jak sobie radzi i wspominali o tym, jak bardzo jej współczują bycia zdaną na łaskę tego boga. W ich opowiadaniach mężczyzna stawał się potworem i tyranem. Nie pałała do niego miłością, chyba nawet go nie lubiła, ale z pewnością nie dlatego, że zrobił jej jakąś fizyczną krzywdę.
                „Poczekaj na następny trening” – podpowiedziała podświadomość.
                Dziewczyna jęknęła na samą myśl kolejnego wysiłku fizycznego.
                W barze zrobiło się nieprzyjemnie duszno. Nie wiedziała, czy to od spoconych bogów, którzy zaczęli tańczyć przy skocznej muzyce, czy od alkoholu, który lekko szumiał jej w głowie. Postanowiła wyjść na zewnątrz.
                Chłodne powietrze przyjemnie owiało jej twarz. Przy tarasie dostrzegła blond czuprynę Fandrala, więc dołączyła się do niego, siadając na grubej poręczy wykonanej z marmuru. Mężczyzna uśmiechnął się do niej zadziornie, lecz ta nie zareagowała. Zbyt ciężko jej się oddychało.
                - Na brodę Odyna! – Roześmiał się. – Widzę, że Loki już zaczął szkolenie! Potraficie tak samo ignorować, że moglibyście uchodzić za brata i siostrę. Choć tak naprawdę w ogóle nie jesteście do siebie podobni. Trudno byłoby, żeby tak piękna dziewczyna okazała się być siostrą Lokiego.
                Raven roześmiała się, ale po chwili skrzywiła. Mężczyzna przyjrzał się tali dziewczyny.
                - Masz gorset? – zapytał.
                Dziewczyna pokiwała głową.
                - Dziwię się, że jeszcze nie zemdlałaś. Obróć się do mnie tyłem.
                Spojrzała na niego pytająco, ale nie uzyskała odpowiedzi, więc tylko wykonała polecenie. Fandral zwinnymi palcami poluzował gorset Raven tak, by mogła oddychać. Aż westchnęła z ulgi. Mężczyzna jedną ręką odgarnął jej włosy z powrotem na plecy, delikatnie muskając przy tym palcami jej kark.
                Odwróciła się twarzą do towarzysza.
                - Dziękuję – powiedziała i uśmiechnęła się.
                - No proszę! Doczekałem się jakiejś reakcji.
                - Musisz mieć całkiem duże doświadczenie w rozwiązywaniu gorsetów skoro tak łatwo Ci to poszło – zagadnęła.
                - Nie przeczę. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Robiło się już to i owo.
                Raven czuła, jak zaczynają piec ją policzki i pożałowała swojego stwierdzenia.
                - Jak Ci się podoba w Asgardzie? – zapytał.
                - To dopiero mój pierwszy dzień, a już tyle się wydarzyło.
                - Tak naprawdę to jesteś tu już prawie tydzień.
                Dziewczyna otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
                - Prawie tydzień?!
                - Przez ten czas leżałaś nieprzytomna, ciągle gadając coś pod nosem. Raz na jakiś czas również zdarzyło ci się kopnąć któregoś z nas prądem. – Na to wspomnienie wojownik uśmiechnął się do siebie.
                - Za każdym razem, gdybym chciała przejść przez Bifrost, tak to się skończy?
                - Samodzielnie bez niczyjej pomocy, prawdopodobnie rozerwałoby cię na kawałki. Midgardczycy to naprawdę kruche stworzenia – powiedział, patrząc się w oczy dziewczynie. – Ty natomiast niefortunnie upadłaś i wyrywałaś się naszemu Kłamcy. Nieświadoma swoich czynów, sama sobie zgotowałaś parę dni odpoczynku.
                - Słyszałam w trakcie tego, jak mnie przenosili, że coś zrobiłam z ręką Lokiego… - zaczęła. – Przyśniło mi się, czy to naprawdę miało miejsce?
                Fandral zaśmiał się wyraźnie rozbawiony.
                - Owszem. Nie było mu z tego powodu do śmiechu, ale trochę go połechtałaś tą swoją mocą, Iskierko. Chyba nie wiesz o drugim, bardziej niebieskim obliczu Lokiego.
                - Wiem, ale nie jestem pewna czy z tego jego drugiego oblicza należy się śmiać – powiedziała poważnym tonem.
                - Cóż, masz całkowitą rację – Kiwnął głową. – Jednakże przez pierwsze dwa dni jego dłoń nie potrafiła wrócić do prawidłowego koloru.
                Raven uśmiechnęła się delikatnie.
                - Dobrze, to jest trochę zabawne – zgodziła się.
                W pewnym momencie podszedł do nich Loki i przypomniał, że raczej nie ma zamiaru odpuścić dziewczynie następnego dnia treningu, więc wypadałoby wrócić już na zamek. Dziewczyna, jak na zawołanie, poczuła ogromne zmęczenie i zaczęła ziewać. Gdy wstała, zakręciło jej się w głowie, a żołądek podszedł jej do gardła. Nim zdążyła zareagować, zwymiotowała na buty podtrzymującego ją w tali Lokiego.

                                                                                  * * *

                Loki położył Raven w jej pokoju, a sam udał się do niegdyś swojego naprzeciwko. Jego wzrok padł na fortepian, przy którym tak często kiedyś przesiadywał. Dźwięki, które wydawał ten piękny, stary instrument pod naciskiem jego palców, leczyły stare rany.
                Podszedł do ogromnego instrumentu i przyjrzał się gładkim klawiszom wykonanym z kości słoniowej.
                Jedną ręką zagrał prostą, powolną melodię na wyższych nutach. W komnatach panowała głucha cisza i tylko muzyka zdawała się móc tę ciszę wypełnić.
                Każde uderzenie palca wyzwalało nowe nuty z początku niepewne, ale coraz to mocniejsze i wyraźniejsze w miarę, jak do głosu dochodziły emocje. Zapomniał już, jak bardzo gra pozwalała mu się odprężyć. To była jedna z tych rzeczy, za którymi tęsknił. Za fragmentami muzyki, które były smutne, ale oczyszczały duszę i dawały ukojenie. Jego palce wciąż pamiętały melodię, a może nie tyle palce, co serce. Niektórych rzeczy serce nie zapomina. 
                Gdy jeden utwór dobiegał końca, zaczynał grać kolejny tak, by otworzyć zapomniane rany, przeżyć je na nowo i pozwolić muzyce ocalić się.

13 komentarzy:

  1. Witaj. Na początku przepraszam, że pisze anonimowo ale jest późno i nie chce mi się już logować. :)
    Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał.
    Ale treściwsze komentarze zostawię na później, jak akcja się na poważnie rozwinie. :D
    Jedna uwaga: napisałaś "Gdy szła korytarzem w asystencie trzech strażników(...)"
    Jeśli się nie mylę prawidłowo powinno być "... w asyście...". Taki tam szczegół. ;p
    Mam nadzieję, że z egzaminami wszystko pójdzie po twojej myśli i szybko wrócisz do nas z nowymi rozdziałami. ;)
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością. ;)
    Sara Cerva
    quietcorneropowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Dziękuję za komentarz, a błąd poprawiłam ;)
      Egzaminy poszły całkiem dobrze, więc teraz się zbieram na wenę i poprawę ocen na koniec roku szkolnego ;D
      Pozdrawiam,
      Embers.

      Usuń
  2. Witaj Embers,
    I ukazał się kolejny, fenomenalny rozdział :).
    Owszem, moim zdaniem oczywiście, mało się tu dzieje, no ale i tak jest ok :).
    A ogółem rozdział mi się podoba.
    Nie wiem zbytnio co Ci jeszcze napisać...
    Postaram się o bardziej treściwy komentarz pod następnym rozdziałem.
    Będę czekać z niecierpliwością na następny.
    Powodzenia na egzaminach, mam nadzieję, że wszystko pójdzie jak się należy.
    Pozdrawiam,
    Darkangel

    OdpowiedzUsuń
  3. Halo, halo...już po testach ;D
    by the way: przyroda rozwaliła system, prawda?

    no ale wracając do tematu: ROZDZIAŁ! poproszę :>
    pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Twoje opowiadanie naprawdę wciąga i zbrodnią z Twojej strony byłoby, gdybyś teraz je porzuciła.

    no, ale ja nie popędzam, tylko motywuję do pracy :*
    weny życzę i pozdrawiam
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem! Witam! Komentuję xD i w ogóle to przepraszam, że dopiero teraz, ale wiesz, że mam beznadziejną pamięć ;-;
    No to od samego początku - Jonathan. W sprawie tego przeboskiego przekochanego mężczyzny mam tylko nadzieję, że Raven mu wszystko wytłumaczy, a on jednak zrozumie ;-;
    Dalej - scenka w łazience - kochaaaaaaam ironicznego Loczka *.* po prostu automatycznie się uśmiecham, jak tylko czytam o tym jego podejściu i tak sam mi się uśmiech na ustach pojawia, kurcze nie panuję nad tym xD
    Co do Fandrala to powiem ci tak - gościa uwielbiam i to już wiesz, jest naszym mężem, ale to też wiesz i w ogóle już kocham to jego "Iskierko" <3
    Sif - okey może nie podoba mi się za bardzo jej podejście do Raven, ale no okey, mimo to jej teks o farbie do włosów rozwalił system xD just perfect xD
    No i w ogóle Loki i jego uczucia, przeżycia i ten wszechogarniający smutek ;-; aż serducho pęka na kawałeczki ;-;
    I w ogóle to czytam to i czytam i widzę "żołnierzyk" i nie wiem czy się śmiać, czy co zrobić, bo jakby nie patrzeć to tekst całkiem w stylu Lokiego xD
    No to jesteśmy w barze, historia idealna, ale Thorowi zawsze wszystko uchodzi grrrr nie fair ;-; i w ogóle to zazdroszczę Raven... Po jednej stronie Fandral I Boski a po drugiej Loki Srebrny Język *.*
    A tak btw to Bogowie tylko czekam na następny trening *.* coś czuję, że to będzie jeszcze lepsze od tego pierwszego *.* liczymy na ciebie Em <3
    I tak dalej czytam i Raven wychodzi na taras a tu taka samotna Seks Czuprynka Fandral *.* Bosko <3
    I w ogóle, jak luzował jej ten gorset to tak to czytam i takie uczucie w brzuchu i przyspieszona pikawa aaaaaaaaaaa bosko *.*
    I tak w ogóle to jebłam na wymioty na buty Lokiego xD gość musiał nieźle przeklinać xD
    No i reasumując rozdział, może nic takiego się nie działo, ale ale, jak dla mnie te wszystkie feelsy były, więc jest bosko *.* piszesz genialnie, więc pamiętaj, co zrobię, jak zawiesisz bloga xD i życz dużo weny i czasu i Bogowie oby egzaminy dobrze nam poszły.
    Kocham cię <3 i czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przez ten wykład nie masz seksu xD

      Usuń
    2. Lolcia :***
      Też mam nadzieję, że Johnatan zrozumie ;C ... xD hahahaha
      Ach "Iskierko" usłyszymy jeszcze nie raz... w końcu to boski Fandral i musi być zajebiście seksowny i uroczy :3
      Nie cierpię Sif ... grrrrr jest niemiła i wredna i w ogóle xD
      Nie wiem co jest w tym Thorze, że wszyscy mu tak bez większych przeszkód wybaczają nawet śmierć tysięcy niewinnych osób (grrrrrr)
      A kto nie zazdrości kocie xD
      Hmmm następny trening :3 ja się nie mogę doczekać imprezki na czyjąś cześć (spoiler)
      :D egzaminy poszły nam biście i Ty też masz pisać następny rozdział :P Ja tego nie porzucę, bo dla mnie 14 rozdziałów to serio sukces :D - Dla tych co nie wiedzą, jestem chodzącym leniem ... wyjątkowo dużym -_-
      Też Cię kocham i też na niego czekam xD
      Hahahahahahahaha xD wolę odpisywać teraz na ten wykład niż mieć od Ciebie seks xD
      Buziaki.
      Embers,

      Usuń
  5. O jej, dopiero co zaczęłam czytać, a tu już doszłam do 14 rozdziału i czekam na kolejny. Historia cudowna. Piszesz fenomenalnie. Czego tu więcej trzeba, ah tak jedynie kolejnego rozdziału <3
    Pozdrawiam.
    ~ Camilla
    http://camillaaeee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwwww :3
      Nowy obserwator :D
      Dziękuję za miłe słowa, mam nadzieję, że będziesz stałą czytelniczką/komentatorką i obym niedługo napisała rozdział :D
      Pozdrawiam,
      Embers.

      Usuń
  6. Hej dla wszystkich, którzy jeszcze to czytają albo dla tych, którzy wciąż wytrwale czekają :D
    Nie zawiesiłam bloga, nie porzuciłam go... ja czekam na wolny czas, wenę i chęć do czegokolwiek!!! Grrr.. myślałam, że po egzaminach to już luzik, ale muszę się jeszcze sprężyć, bo mam kilka jedynek do poprawy z polskiego :C także do 9 czerwca, raczej nie spodziewajcie się cudów. Po za tym kolejna beta porzuciła mnie i wiele innych blogów, które sprawdzała, toteż znowuż jestem bez jakiejkolwiek korekty i mnie to przeraża, bo boję się, że nikt już się tej historii nie podejmie .... i ten fakt sprawia, że już w ogóle mi się odechciewa WSZYSTKIEGO!!! :CCCC Ech. Także... Buziaki.
    Pozdrawiam,
    Embers.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj. Znalazłam Twój blog całkiem przypadkowo i przeczytałam cały dosłownie na jednym tchu.
    To bardzo ciekawe opowiadanie, opisy są takie żywe i realne, że wszystko mogę sobie wyobrazić.Te sny z krukami, podróż do Asgardu, momentowy z Lokim, który jest tak intrygujący, tajemniczy i seksowny przy tym, że aż się rozpływałam. Opis treningu przebił wszystko, to było po prostu genialne.
    mam nadzieję, że kolejny rozdział niebawem się pojawi. Chętnie przeczytam.
    Osobiście mam zamiar niebawem pisać swoje własne opowiadanie, kiedy zacznę dam Ci znać, może zechcesz przeczytać. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. To wiele dla mnie znaczy ;)