środa, 30 lipca 2014

Rozdział XV "Przebudzenie"

Witam wszystkich ;D
Także... Ile minęło? Pięć miesięcy? He he *nerwowy śmiech* ale egzaminy zdałam śpiewająco, więc warto było :3
Mam nadzieję, że spodoba się Wam ten długo wyczekiwany rozdział.
Z nowinek:
1. Mam nową wspaniałą betę i przywitajcie ją ciepło, bo sprawdziła mi sześć rozdziałów w niecałe dwa dni :D i jest po prostu niesamowita ;)
2. Prawdopodobnie pojawi się zakładka pt. Biżuteria - Handmade bransoletki, kolczyki, ale szczegółów dowiecie się w tej owej zakładce.
Nie przedłużając, miłego czytania i dziękuję wszystkim cierpliwym :*
Embers

        

            Po wyjątkowo męczącym syndromie dnia następnego i bólu głowy spowodowanym nie tylko nim, ale również biadoleniem Lokiego o tym, jak bardzo sobie nagrabiła, co zresztą dał jej odczuć na codziennych, wielogodzinnych treningach, już nigdy więcej wciągu tych trzech tygodni nie sięgnęła po takie ilości alkoholu jednego dnia. Takimi ilościami oznaczyła kielich wina oraz kufel piwa. Według midgardzkiego punktu widzenia to nic, ale patrząc na to, iż nie były to symboliczne kieliszki, a kielichy, a asgardzki alkohol był wyraźnie dużo mocniejszy od trunków, jakie spożywała w Midgardzie, stwierdziła, że mimo wszystko jej głowa nie była w stanie znieść takiej ilości alkoholu, a nawet  jeśli chciałaby próbować, to przecież skończyła z tym nałogiem. Upijanie się na umór kojarzyło się jej jedynie z ciężkimi, zimnymi dniami, które spędziła sypiając w parku, po tym jak jej własna matka wyrzuciła ją z domu twierdząc, że nie zna jej, a jej córka zmarła trzy lata temu.
                Przez cały ten czas, który spędziła w Asgardzie, nie zastanawiała się nad tym, co się tak właściwie stało ze wspomnieniami jej bliskich. Ale teraz, ledwo biegnąc za nordyckim bogiem, który w dodatku jest potężnym magiem i był przy niej podczas tamtej nocy, zaczęła łączyć informacje. Jeśli już wtedy wiedzieli, że jej moc jest niebezpieczna i chcieli ją jak najszybciej złapać, to wystarczyło, że pozbędą się niepotrzebnych pytań i rozgłosu, jakim mogło być zaginięcie nastolatki. Oszczędzili jej bliskim niepotrzebnych zmartwień i stresu. Miała do nich żal jedynie za to, że zabrali ją do Krainy Bogów po tak długim czasie, przez który ledwo, ale jednak, jakoś musiała sobie radzić. Na całe szczęście Johnatan ją pamiętał i bez zastanowienia pomógł ułożyć dziewczynie życie na nowo.
                Wciąż jednak nie rozumiała, czemu nigdy się nie ujawnili. Większość ludzi była chrześcijanami, którzy nie pamiętali o swoich dawnych bogach. A kiedy wiara zanika, znikają również bogowie. Czemu nie mogli po prostu wpaść z wielkim rozmachem i przywrócić sobie dawnej świetności oraz wiernych wyznawców, którzy składali im hołd, ofiary i modły?
                Płuca Raven płonęły, a nogi ciężkie jak z ołowiu nie przestawały biec. Po kilku pierwszych kilometrach jej dolne kończyny zaczynały działać automatycznie i wiedziały, że nie mogą się zatrzymać. Mogły biec wolno lub ledwo truchtać za Kłamcą, ale zatrzymanie wiązało się z jeszcze dłuższym porannym bieganiem.
                Od momentu, gdy podpadła Lokiemu, miała codziennie biegi, a co drugi dzień naukę walki wręcz, posługiwanie się mieczem, chwyty obezwładniające i całą masę w żaden sposób nieprzydatnych na dzień dzisiejszy rzeczy. Wciąż odnosiła wrażenie, że nie uczył jej tego wszystkiego po to, by kontrolowała swoją magię. Gdyby chciał nauczyć ją samokontroli, ćwiczyłby z nią jogę, a nie agresywne chwyty wywołujące w niej gniew.
                Raven wbiła wzrok w ciemne, wilgotne od potu włosy Prześladowcy, którego dzielił od dziewczyny duży dystans. Jak to możliwe, że był taki szybki? Krok za krokiem i krok za krokiem.
                „Oddychaj” – napomniała samą siebie, czując, jak rozgrzane powietrze pali ją wewnątrz.
                Drzewa się przerzedziły i oczom dziewczyny ukazała się mała polanka, za którą znajdowała się stara, zdobiona, złota furtka prowadząca do pałacowego ogrodu. Kolana zadrżały jej z wysiłku, ale udało jej się zachować równowagę i nie upaść. Jeszcze tylko trochę i znów będzie mogła usiąść na ziemi nagrzanej słońcem i odpocząć.
                Gdy Loki całkowicie zatrzymał się przed furtką, ona powoli zaczynała zwalniać, aż jej bieg przeszedł w marsz. Gwiazdy zamigotały jej przed oczami i upadła na kolana krztusząc się jakby miała zwymiotować. Młody bóg podszedł do niej, ale nie dotknął jej, gdyż właśnie w tym momencie skuliła się na trawie, dygocząc przeszywana kolejnymi torsjami przepływającego przez nią prądu.
                                                                                    ***

                Czysta i przebrana w samą koszulę, przez którą prześwitywały skrawki jej ciała, usiadła w opustoszałej jadalni naprzeciwko Lokiego, który burczał coś pod nosem na temat jej ubioru.
                - Trening rozpoczyna się za dwie godziny. Zjedz coś i ubierz się stosowniej –rozkazał jej Loki.
                Jeśli była zła i miała ochotę zaserwować Prześladowcy mocną dawkę wstrząsów elektrycznych, to nie dała tego po sobie poznać, maskując emocje ziewnięciem.
                - Czyżbym cię rozpraszała? –zapytała wyraźnie zaciekawiona.
                - Czyżbyś się zmęczyła podczas porannego biegania? –odpowiedział pytaniem na pytanie.
                Dziewczyna przyjrzała się uważnie mężczyźnie i woląc nie ryzykować dodatkowymi ćwiczeniami, mruknęła:
                - W porządku, nie było pytania.
                Bóg uśmiechnął się tryumfalnie.
                Wsunęła łyżkę owsianki do ust, próbując po raz kolejny doszukać się smaku. Dosypała do miski trochę cukru trzcinowego.
                - Oglądałaś już biblioteki znajdujące się w pałacu?
                Dziewczyna spojrzała się pytająco na Lokiego.
                - Staram ci się znaleźć jakieś zajęcie –przewrócił oczami.
                Raven pokiwała głową ze zrozumieniem i spoglądając w wysoko usadzone okna, zastanawiała się, o jakiej tematyce książkę miałaby wybrać. W tym momencie w jednym z okien usiadł czarny ptak i stukając w szpros zakrakał patrząc się na dziewczynę. Właśnie wtedy odnalazła temat poszukiwanej lektury.

                Doszli do kolejnych złotych, obszernych wrót z wyrzeźbionymi ogromnymi wężami po obu ich stronach. Prześladowca ujął klamkę i naparł ramieniem na ciężkie drzwi. Nawet przez luźną, czarną, lnianą koszulę widziała, jak napinają się jego mięśnie.
                Pomieszczenie było słabo oświetlone, ale wystarczyło, że Loki odsunął ciężkie ciemne zasłony odsłaniając tym samym wysokie na co najmniej sześć metrów okna, które sprawiły, że biblioteka od razu się rozjaśniła. Wokół pojawiły się drobinki kurzu, opadające powoli na podłogę i meble obite miękką skórą. Wnętrze biblioteki składało się z dziesiątek balkoników, drabin, półpięter, a na wszystkich półkach znajdowały się idealnie poustawiane dziesiątki tysięcy książek.
                Raven uświadomiła sobie, że jakkolwiek źle było jej dotychczas w Krainie Bogów, w której bez przerwy musiała słuchać Lokiego i trenować z nim do omdlenia, tak teraz całe cierpienie poszło w niepamięć, a ona mogłaby zamieszkać właśnie tutaj.

                                                                                       ***

                - Wybierz coś – rzekł Prześladowca i wskazał stojak z bronią.
                Każda broń była świetnie wykonana i oświetlona przez słońce wpadające do obszernej sali treningowej aż korciła, by ją w kogoś wbić. Z nieznanych jej powodów, serce dziewczyny zatrzepotało, gdy musnęła palcami jedno z ostrzy. Było to przyjemne i mamiące uczucie, którego już kiedyś doznała i z całych sił próbowała sobie teraz przypomnieć, czemu to uczucie wywoływało w niej chęć zabijania.
                Otrząsając się z dziwnego transu, wyciągnęła spory miecz. Mimo swojej wielkości był lekki, gładki i co najważniejsze ostry. Jednakże, na co był jej ostry miecz, skoro mieli wykonywać zwykłe ćwiczenia uczące posługiwania się nim?
                - Jesteś pewna, że dasz sobie z nim radę? – zapytał złośliwie, wyjmując z brzękiem miecz ze swojego stojaka.
                Oczy Raven rozszerzyły się.
                - Myślałam, że najpierw pokażesz mi podstawowe ruchy – powiedziała cicho.
                - Myślałem, że skoro wybrałaś taką, a nie inną broń to doskonale się nią posługujesz –W jego oczach pojawiła się dzikość.
                - Wybacz, że nie miałam okazji walczyć z kimś na miecze –prychnęła, a Loki ustawił się w odpowiedniej pozycji i z wrednym uśmiechem na ustach rzucił się do ataku.
                Dziewczyna jakby przypominając sobie coś, czego dawno nie robiła, automatycznie rozstawiła nogi w taki sposób, by zneutralizować siłę uderzenia przeciwnika. Dźwięki zderzających się kling, które po chwili rozległy się, spodobał jej się i po chwili sparowała cios, który zadał Loki. Widać było, że jej nie oszczędzał. Jego mięsnie napinały się przy każdym ruchu, a w każdy cios wkładał tyle siły i agresji, jakby była jego prawdziwym wrogiem, którego chciał zabić.
                Po chwili oboje nabrali rytmu i parowali swoje coraz agresywniejsze ciosy.
                - Jesteś pewna, że nigdy nie walczyłaś? –zapytał przez zaciśnięte zęby, a kropla potu spłynęła mu po czole.
                Raven dyszała ciężko z wysiłku, a ich walka bardziej przypominała jej taniec z idealnie wyćwiczonymi krokami.
                 Loki wykonywał to z góry to z dołu silne uderzenia. Przy każdym z nich wypowiadał pojedyncze słowa:
                - No. Dalej. Raven! Wysil. Te. Swoje. Wątłe. Ramionka! –warknął i uderzył mocno w jej miecz, sprawiając, że lekko się zachwiała.
                - Mocniej! Mocniej! Oboje wiemy, że potrafisz! –Raven powoli zaczęła wycofywać się, a za nią, niczym w lustrzanym odbiciu, podążał Loki. – Włóż w to całą swoją nienawiść do mnie! Pokaż, jak bardzo nienawidzisz mnie za to, że zabrałem ci idealną pracę z idealnymi pracownikami, którzy byli tacy wyrozumiali, gdy zobaczyli malusieńką część tego, na co cię stać!
                Dziewczyna poczuła w sobie nowe pokłady złości i energii, chociaż jej mięśnie drżały od trzymania ciężkiego miecza w górze hamując coraz to agresywniejsze ataki Kłamcy.
                Gdy po raz kolejny ich sztychy zderzyły się z głośnym brzdękiem, Loki naparł na ostrze z całą siłą i zmusił dziewczynę do upadku na marmurową podłogę w sali ćwiczeń. Raven zabrakło tchu i otworzyła szeroko oczy, gdy trzpień wypadł jej z ręki, a ostrze Kłamcy, tracąc nagle oparcie, upadło, płytko kalecząc rękę dziewczyny.
                Raven wydała z siebie głośny ryk złości, pragnąc wbić miecz aż po jelec w pierś Prześladowcy. Nie wiedziała, skąd wzięły się u niej tak brutalne myśli, ani skąd umiała posługiwać się mieczem. Liczył się tylko gniew, który rozpływał się po jej ciele oraz to, że chciała dać mu upust na ciele Prześladowcy.
                Młody bóg patrząc się pytającym, nierozumiejącym wzrokiem w oczy dziewczyny, jakby coś w nich znalazł, nie zdążył zareagować, gdy ona, odnajdując w sobie kopalnie złości, z głośnym okrzykiem wbiła kolano w jego krocze i pchając go na podłogę, przyłożyła do gardła sztylet, który wyciągnęła zza jego paska od spodni.
                Loki spojrzał na nią ze złością, ale też z zaintrygowaniem.
                - Twoje tęczówki – powiedział zaciekawionym głosem, wciąż nie odrywając wzroku od jej oczu.
                Dziewczyna nadal z łomoczącym od adrenaliny i gniewu sercem schowała odsłonięte zęby i zeszła z umięśnionego brzucha Lokiego siadając mu na łydkach.
                - Co z nimi? – zapytała, głośno oddychając i czując jak skaleczenie na nadgarstku robi się coraz cieplejsze.
                - Podczas walki zaczęły się robić całe czarne, jakby rozszerzyły ci się źrenice albo twoje tęczówki zmieniły kolor –powiedział z niedowierzaniem i wstając, podał dziewczynie rękę, by również mogła się podnieść.
                Mężczyzna wręczył dziewczynie miecz, który miał posłużyć jako prowizoryczne lusterko. Przyjrzała się swojemu niewyraźnemu odbiciu i spoglądając na swoje oczy, upuściła rapier, który głośno upadł na marmurową podłogę.
                - Coś ty mi zrobił?! –wydarła się, podchodząc do boga i łapiąc go za poły koszuli, pchnęła do jednej z kolumn.
                - Poza przypadkową raną, którą trzeba odkazić, nic –powiedział i dodał: -Ale chciałbym być przyczyną, dla której straciłaś panowanie nad sobą i walczyłaś jak wyszkolona wojowniczka… A może byłem? –zapytał, uśmiechając się złośliwie.
                Raven jeszcze raz obiła nim o kolumnę i wiedząc, że ma to za nic, a nawet go to bawi, wyszła z sali treningowej w poszukiwaniu jedynego przyjaciela, jakiego tu miała. Czując jak złość i samotność, której tu doświadczyła i skumulowała się w jej wnętrzu, właśnie teraz chciała się wydostać za pomocą łez. Zacisnęła jednak zęby i pięści, nie pozwalając im spłynąć spokojnie po policzkach. Wiedziała, że musiała być silna, nie dać po sobie niczego poznać. Jeszcze nie rozumiała, czemu to robiła, ale była pewna, iż ułatwi jej to przyszłość.

                                                                                 ***

                Szedł uśmiechając się i zabawiając historiami o jego odważnych wyczynach dwie piękne, młode, a co najważniejsze chętne na nieustraszonego wojownika kobiety. Tuląc się i dotykając jego umięśnionego torsu, chichotały o tym, jaki to jest odważny i wspaniały. Uwielbiał kobiety, a w szczególności te, które podłechtywały jego ego. Nie był typem Narcyza, ale był świadom tego, iż kobiety zawieszają na nim wzrok dłużej niż powinny, więc czemu miałby tego nie wykorzystywać? Był młody, a ta młodość dzięki nieśmiertelności jeszcze długo miała zostać nienaruszona. Nie szukał stałego związku, ale może to też przez fakt, że nigdy nie spotkał nikogo wartego dłuższych starań. Większość płci pięknej w Asgardzie była bowiem wyjątkowo lekkich obyczajów i rzadko spotykało się tu kogoś chętnego do poważnego związku bądź ślubu. Mężczyźni bowiem szybko umierali i rzadko żenili się z prawdziwej miłości. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale były one nieliczne i z pewnością nie w przypadku wyżej postawionych osób. Jeśli chodziło o niżej postawionych wojowników i robotników, którzy częściej mieli szansę się zakochać, mieli mniejsze możliwości finansowe by odbyć przepiękny rytuał, jakim było złączenie dwójki partnerów ślubem.
                Gdy skręcili w ostatni zakręt obok balkonu z filarami, z którego rozchodził się widok na morze i ogród, zobaczył siedzącą pod jego drzwiami Raven z niedbale upiętym dwukolorowym kokiem. Odkąd tu przybyła, minęło już trochę czasu i jej włosy zdążyły odrosnąć na tyle, by widać było dużą różnicę pomiędzy jej naturalnie brązowymi, a farbowanymi, lekko już wypranymi, rudymi włosami.
                Pocałował czule obie boginie w policzki.
                - Moje drogie, jestem pewien, że świetnie byśmy się dzisiejszej nocy bawili… - zniżył lekko głos i wymruczał: - Zresztą jak zawsze.
                Kobiety zachichotały.
                - Ale dziś muszę się zająć kimś zupełnie innym.
                Spojrzały po sobie, a później na zamyśloną, nieświadomą ich obecności Raven i jęknęły zawiedzione.
                - Co w niej jest takiego, czego w nas nie ma? – zaszczebiotała jedna kładąc mu rękę na ramieniu i zjeżdżając w dół.
                Fandral uśmiechnął się zadziornie, a kobieta przygryzła wargę.
                - To po prostu bardzo wyjątkowa osoba, która potrzebuje wyjątkowej opieki.
                - Tylko się w niej nie zatrać zapominając o nas – wyszeptała mu zmysłowo do ucha druga.
                Fandral pokręcił jedynie głową, a boginie zrobiły zawiedzioną minę i na odchodnym klepnęły go w tyłek.
                - Damie nie ustaje chodzić w spodniach – zaczął siadając obok niej, ale ona tylko spojrzała się na niego i blado uśmiechnęła.
                - Coś nie tryskasz energią, Iskiereczko – zagadnął. – Czyżby Loki przeorał tobą ziemię? Bo trochę tak wyglądasz – skrzywił się.
                Dziewczyna wywróciła tylko oczami i wyprostowała nogi na chłodnej posadzce.
                Wojownik westchnął teatralnie.
                - Wydobędę z Ciebie jakiś dźwięk? – zapytał i dodał mrucząc w jej ucho: - Czy mam użyć innych metod by osiągnąć urozmaicony efekt tak bardzo różny od tego, którego chciałbym teraz?
                Raven przeszedł miły dreszcz.
                - Nie jesteś trochę za stary, żeby mnie podrywać?
                - To tylko koło dwóch tysięcy lat różnicy – prychnął. – Kto by to liczył?
                Roześmiała się i położyła mu głowę na ramieniu.
                - Kto by pomyślał?! Ona się śmieje! – krzyknął.
                - Ciszej.
                Fandral zrobił poważną minę i dodał szeptem:
                - Wybacz, w końcu nie chcemy żeby ktokolwiek wiedział o tym, że masz uczucia… I ładny uśmiech.
                - Ej! – uderzyła go lekko pięścią. – Ale za komplement dziękuję.
                - Z największą przyjemnością. Mogę cię nimi obdarzać częściej – ucałował jej dłoń i pomógł wstać. – I nie tylko nimi…
                Dziewczyna spuściła wzrok zawstydzona.
                Widząc, że uzyskał efekt, który satysfakcjonuje każdego mężczyznę – rumieniec na twarzy kobiety - przerwał niezręczną chwilę, by nie czuła się nieswojo.
                - Więc z czym do mnie przyszłaś?
                - Masz może wodę utlenioną? – zapytała.
                - Jaką? – spojrzał się na nią, jakby mówiła w innym języku.
                - Coś, czym odkazisz ranę – wytłumaczyła.
                Wojownik spiął się nagle.
                - Co Kłamca ci zrobił? – wysyczał przez zęby.

                Siedziała na łóżku Fandrala z jej zdaniem niepotrzebnie zabandażowaną ręką i oglądała, jak wszystko w Asgardzie szykowało się do snu. Każdy kolorowy kwiat chował się w niepozornie wyglądający, w kolorze spokojnej zieleni, pączek.
                Gdy wstała i wyszła na obszerny balkon, owiała ją delikatna morska bryza i ciepły podmuch wiatru. Na lewo rozciągały się obszerne ogrody oddzielające Pałac od miasta, a dalej owo miasto, w którym mimo późnej godziny można było usłyszeć śmiech ludzi oraz muzykę w każdym, pobliskim barze, który zawsze, niezależnie od godziny, przyjmował w swoje progi liczne grupy bogów. Dalej za miastem widać było kolorowy mieniący się różnymi barwami Bifrost, który rozświetlał ciemne fale asgardzkiego morza. Po prawej stronie, wystarczyło się bardziej wychylić za barierkę balkonu, rozciągał się ogromny las, w którym codziennie bywała z Lokim. Gdzieś pośrodku coś rozświetlało na srebrzysto–niebieski kolor drzewa. Dzięki tajemniczemu światłu można było zobaczyć nawet z tej odległości polanę, na której trenowali, choć za dnia nie było jej widać przez gęsto posadzone, zarośnięte drzewa i krzewy.
                - Piękne miejsce. A nabiera jeszcze większego uroku nocą – powiedziawszy to odgarnął kosmyk włosów, który wypadł z misternie ułożonej fryzury.
                - Czym są te światła? – zapytała wyraźnie zaciekawiona.
                - To fluoroscencyjne, nocne kwiaty, rośliny oraz motyle. Mówimy na to miejsce Gaj, ale oficjalna nazwa to Clarum – ostatnie słowo wypowiedział miękko i kusząco.
                - Brzmi, jakby miało uwieść samą nazwą – prychnęła, a on odparł całkiem poważnie:
                - Ponieważ ma najpierw wabić nazwą, a dopiero później zapierać dech w piersi widokiem.
                Stali blisko siebie wpatrując się w piękne cudo natury, jakim był Gaj. Fandral obiecał, że kiedyś pokaże jej z bliska urok lasu nocą.
                Gdy zaczął kropić deszcz, wojownik zadarł wysoko głowę do góry, a po chwili usłyszeli zadęcie w róg. Odgłos poniósł się po całym Asgardzie i po chwili wszyscy zaciekawieni wyszli, patrząc na pędzącego przez miasto konia. Raven nie była w stanie odgadnąć, kto na nim jedzie, ale po chwili Fandral obrócił się ku niej z szerokim uśmiechem i wybiegł z komnaty. Dziewczyna pobiegła za nim pytając się, co się stało, a on tylko przystanął na chwilę i złapał oddech.
                - Thor powrócił.
               
                                                                                     ***

                Jej zaufany sługa wszedł do komnaty i uklęknął, skłaniając się nisko na mocno zniszczonej czasem oraz wojnami czarnej, marmurowej podłodze.
                - Proszę wybaczyć, że zakłócam spokój, Pani. Thor Asgardczyk powrócił do domu – powiedział spokojnie czarnowłosy.
                - Czy usunęliście mu wspomnienia? – zapytała przesuwając czarnymi szponami po linii swojej szczęki.
                - Sam o to zadbałem – odparł z lekką dumą w głosie. – Tak właściwie… Jeśli można spytać, Pani, czemu go porwaliśmy?
                - Asgard od lat nie prowadzi wojen. Jedynie Midgard pozwala nam uraczyć się strachem swoich ludzi. Małe zamieszanie w rodzinie królewskiej może nie wykarmi nas lękiem, ale to zawsze jakieś pożywienie. Poza tym muszę im przypominać, że nie jesteśmy tylko ich łącznikami. Kruk należy do mnie – powiedziała, a w jej głosie słychać było narastającą złość. – Musimy zgładzić Krainę Bogów. To zapewni nam długi żywot. Już nigdy nie będziemy głodować, gdy krew zaleje twarze Asgardzkiej Trójki.
                Sługa po raz kolejny skłonił się i wstając z kolana, poszedł w stronę drzwi, a kobieta rozparła się na tronie. Gdy już miał wyjść, obrócił się i zapytał niepewnie:
                - Pani?
                - Tak, Nathanielu?
                - Kiedy Kruk się zbudzi? – w jego głosie dało się usłyszeć lekką nutę strachu.
                Czarne tęczówki kobiety błysnęły, a na ustach zakwitł złowrogi uśmiech.
                - Już się obudził, mój drogi. Teraz trzeba mu tylko przypomnieć, która strona jest właściwa i która sprowadziła na niego klątwę tylu żywot.
                -S-sądzisz Pani, że Kruk będzie i tym razem żądny zemsty? – zająknął się, a kobieta spojrzała uśmiechając się coraz szerzej.
                -Nawet pod najkruchszą postacią zawsze chciał ich powybijać, gdy tylko poznawał prawdę. Po tylu żywotach tym razem nam się uda. Kruk jest bardzo potężny i tylko czekać, aż sprowadzi zagładę na Asgard i wypełni Przeznaczenie.

7 komentarzy:

  1. OMG! To było niesamowite! Ta walka, ta rozmowa Fandrala i Raven, ta scena zapowiadająca kłopoty... Wszystko się czytało tak miło i przyjemnie, że można jedynie klękać i składać pokłony. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie doczekam się następnego rozdziału.
    Pozdrawiam,
    Vivilet

    OdpowiedzUsuń
  2. A myślałam, że będę pierwsza :C no i oczywiście skasował mi się taki piękny komentarz ;-; ale postaram się go odtworzyć

    Witam Em :3
    Pamiętam, że obiecałam Ci niedawno wykład i taki jest ten komentarz, więc mam nadzieję, że Ci się spodoba.
    Słowa wstępu - trudno będzie mi ując w słowa Twój geniusz, ponieważ jest tak boski, że zawsze powala mnie na kolana i każe bić pokłony, Twojej wyobraźni, więć *kłąnia się* mój guru

    No to jedziemy punkt po punkcie tego pięknego geniuszu ;3

    Punkt pierwszy - asgardzki alkohol i nałóg.
    Witamy w Asgardzie, pierwszy punkt naszej wycieczki zaczyna się w najbliższym barze, gdzie mała dawka alkoholu, nam wydaje się rozsądna, a tak naprawdę, jak nie jesteś z Asgardu tu się spijasz jak świnia xD
    A nałóg hmmm szkoda mi się zrobiło Raven, bo w sumie to lekko nie miała, ale na jej miejscu gdyby mnie wywalili z domu twierdząc, ze mnie nie znają i gdybym miała kasę to pewnie też bym się spijała.

    Punkt drugi - Asgard
    Asgard to jednak jest cholernie okrutny. Najpierw pozbawiają niewinną dziewczynę domu, skazują na samotność, ale ma jednego przyjaciela (który ją na szczęście pamiętał i jej pomógł) no i każe jej cierpieć, a jak wszystko się już układa to znowu rujnują jej życie i zabierają ją nareszcie łaskawie do siebie, no Gods!

    Punkt trzeci - wyprówający flaki trening.
    Myślę, że Loki dobrze zrobił, karając Raven dodatkowym treningiem, ale no Bogowie ciutkę too much ;/ no i fakt faktem po co jej te wszystkie fizyczne treningi do kontroli mocy? Chociaż walka wręcz wydaje się dość dobra, bo w sumie będzie w stanie się obronić, kiedy nie będzie mogła użyć magii.
    No i w ogóle, jak Raven sobie myślała o tym jak to możliwe, ze Loki jest taki szybki, to wyobraziłam sobie Lokiego w dresach bez koszuli biegającego po plaży *-* ale później stwierdziłam, ze to nierealne, więc pewnie się wspomaga magią xD
    Gods no i znowu biedna Raven ;-; ona i ten jej prąd ;-; no i ten wykończający trening to już w ogóle biedna ;-;

    Punkt czwarty - rozpraszanie.
    Loki to bezuczuciowy, wredny, złośliwy dupek. Raven wchodzi do jadalni w samej koszuli, która prześwituje. Dziewczyna pewnie jest cholernie ponętna i seksowna i jemu w tym momencie mógłby stanąć i mógłby ją przelecieć na pustym stole w pustej jadalni, a nie kuźwa narzekać, ze ma niestosowyny ubiór no Gods no! xD

    Punkt piąty - tematyka i drugi dom.
    Najpierw jedna uwaga wydaje mi się, ze zamiast "wysoko usadzone okna" powinno być "wysoko osadzone okna".
    No i kruczki pomogły wybrać tematykę książek.Przypuszczam, ze to będą ksiąźżki, które pomogą jej odgadnąć, co znaczą kruki itd.
    Taki jeden cytacik "Prześladowca ujął klamkę i naparł ramieniem na ciężkie drzwi. Nawet przez luźną, czarną, lnianą koszulę widziała, jak napinają się jego mięśnie." Gods takie ciary na samą myśl *O*
    A co do samej biblioteki, to Bogowie zgadzam się z Raven też mogłabym tam zamieszkać *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Punkt szósty - smile na całą twarz.
    Po kolei. Chęć zabijania u Raven - uhu coś się dzieje, uhu to będzie dobre ;3
    O Gods o Gods o Gods o Gods wredny Loki, który żeby zrobić na złość Raven uznał, że nie będzie jej niczego uczxyć tylko tak po prostu zaatakuje ją bronią, z którą ona nie miała styczności i moze postara się jje nie ukatrupić przy okazji - boski pomysł! xD
    Bogowie, wyobrażając sobie dzikość i agresje w oczaach Lokiego i jego ruchy i te mięśnie... Mogłabym umrzeć z jego ręki... Sorry już wracam do tematu xD
    O Bogowie... Loki i pot na jego idealnej twarzy... Raven musi być dobra. Bardzo dobra.
    Gods prowokacyjny Loki to najgorszy i najbardziej wkurzający Loki jaki może być xD ale skuteczny. Raven się wkurzyła. Ale upadła i tutaj miałąm takie wut co się dzieje?Jak to?Co? Czyli ogólny nieogar. Przejdźmy dalej. Ajć dobrze, że Loki się porządnie niezamierzył, bo skończyłoby się gorzej niż małą ranką ;/
    A w miejscu, w którym raven naprawdę się wkurza u mnie pojawił się ogromny uśmiech.To b yła boska scena *-* kolejny idealny trening *O* ale Loki, jak zawsze musiał wszytsko zn iszczyć i zacząć gadać o jej tęczówkach Gods za co Kłamco za co?! A mogło być tak pięknie, mogła mu poderżnąć gardło, wszędzie tryskałaby krew i ... Ups znowu się zamyśliłąm sorry xD

    Punkt siódmy - tęczówki.
    Tutaj mnie zdezorientowałaś. Jest walka, akcja i w ogóle, a tu nagle koor oczu... Co się dzieje? Okeeej...
    Jak Loki podał rękę Raven przez chwilę miałąm myśl, ze ja na jej miejscu nie skorzystałabym i tylko go wyzwała od świra xD
    Ale za to furia Raven, która bawiła Kłamce (grrr) byłą fajna xD :3 Gods złośliwiec brnie dalej i kuźwa jeszcze bardziej ją wkurza tym swoim wrednym uśmieszkiem... Chyba mi się udzielają emocje Raven xD bosko ;3
    Co do ułatwiania sobie przyszłości to fakt, jak na początku pokaże "słabość" to od początku ją skreślą, a jak będzie silna, to będzie łątwiej... Chyba.

    Punkt ósmy - czysta perfekcja.
    Fandral *rozpływa się na krześle* i samo imię wystarczy ;3333333333333333333 hyhyhyyhyhyhy Gods ubóstwiam i czczę i kocham tego Boga *---* mnie tam wzmianka o nim wystarczy i dzień staje się piękniejszy ;3
    Ale do rzeczy xD Fandral z panienkami - tradycja, widok codzienny, spotykany na każdym kroku i jednocześnie smutny, bo wiesz, ze jemu zależy tylko na seksie i w dupie ma uczucia i szkoda, b otaki Fandral mógłby mnie pokochać choć na chwilę ;---; przepraszam xD
    Ech baby w Asgardzie najczęśtsaa praca - burdel. Szkoda, chociaż dla Fandrala byłoby warto *-*
    No i szkoda, że pojęcie "miłość" jest rzadko spotykana w Asgardzie :C
    Gods jak to jest? Piszesz takie seksowne i jednocześnie zabawne sceny, a czytelnik się kuźwa rozpływa *-*
    Te boginie ciągle dotykające Fandrala i8 ta ich zazdrość i " Tylko się w niej nie zatrać zapominając o nas" No kurde nowy ship <3 *-*Raven i Fandral... I'LL GO DOWN WITH THIS SHIP! xD
    Za to klepnięcie w tyłek było boskie xD ;3

    Punkt dziewiąty - Iskierka
    Uwielbiam Fandrala i to jego " Iskiereczko" było takie boskie, jest takie boskie i będzie takie boskie, ze trzeba o tym pisaćź osobno *----* uwielbiam uwielbiam uwielbiam <3

    Punkt dziesiąty - opiekun?
    Fandral jest dla Raven taki miły i się nią przejmuje i jej pomógł i jest dla niej taki słodki i zabawny - choć pewnie myśli o tym, zeby ją przelcieć no i miły dreszcz Raven był taki mrrry- na pewno jest dobrym przyjacielem :3 taki uroczy, taki czarujący, taki... Fandral ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Punkt jedensty - kiedy robi się ciemno...
    Fluorescencyjny las mnie urzekł, naprawdę opisałaś to tak pięknie, że widziałam ten obraz, jak na żywo *-*

    Punkt dwunasty - Loli nie chce się pisać xD
    ZA racji tego, ze paluszki mi chodzą od prawie godzinki, będę się streszczać xD

    Punkt trzynasty - ktoś nowy.
    Wykreowałaś nową, mroczną postać, która chce zniszczyć Asgard z pomocą Kruka, którym bankowo jest Raven. Wnioskuję tak, ponieważ jej oczy na treningu pociemniały, a ona wspomniałą o przebudzeniu.
    No i Nathaniel - super imię xD bardzo się kojarzące nam xD nevermind xd

    Myślę, ze to by było na tyle, więc mam nadzieję, zę szybko nbapiszesz 1q6 rozdział i go wrzucisz, bo już nie mogę się doczekać. Żeby zostawiać nas w takim napięciu normalnie... Nie fair xD
    Weny kocie i następny rozdział pewnie będzie równie genialny albo nawet lepszy ;3
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Lou tobie się chce to wszystko pisać? nieważne.CZAS NAJWYŻSZY 5 miechów czekania panna bijesz rekordy ale nie powiem było warto czekać ;) mam nadzieję że już nie będziesz kazała nam tak długo czekać
    Czekam na szybki next
    Pozdrawiam R.O.A.H.
    W wolnym czasie zapraszam do mnie http://asgards-mirror-everybody-lies.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial ;-) Uwielbiam historie z Lokim :-D

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam! To co wyprawiasz ze mną gdy czytam Twoje opowiadanie normalnie mnie przeraża. Twoje opisy sprawiają, że dosłownie rozpływam się tu i teraz na krześle przed komputerem. Nie mogę spokojnie przejść koło tych momentów w którym jest Loki, taki nie dobry, wyluzowany, ponętny, że aż ciężko oddychać. Jestem pod takim wrażeniem sceny z treningu, tej zaciętej walki na miecze, że po prostu odebrało mi mowę. Ale Ty jesteś utalentowana, kobieto! :) zazdroszczę... naprawdę Ci zazdroszczę. :) Już dawno jakieś opowiadanie tak mnie nie zafascynowało, jestem twoją fanką, chylę czoła :) :).
    ogien-i-lod.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. To wiele dla mnie znaczy ;)