niedziela, 13 października 2013

Rozdział VI "Nieunikniony powrót"

Ahhh nie ma to jak dłuższy weekend z powodu Dnia Nauczyciela! Bardzo mi to dogadza gdyż napisałam rozdział (tak, ten tu pod spodem) do końca :D
Nie wiem czy zauważyliście, ale zmieniło się tło bloga. Zastanawia mnie tylko czy dobrze je widzicie, w sensie bez żadnych powtarzań i czy zdjęcie jest rozciągnięte na cały ekran?
Dobra biorę się za kolejne rozdziały, bo od 23 października mam wycieczkę i przydałoby się ze dwa jeszcze do tego czasu wstawić ;)
Pozdrawiam
Embers

                Podejrzewała, że poziom adrenaliny wzrósł wręcz niewiarygodnie, jak wówczas, gdy organizm szykuje się na niebezpieczeństwo. Jej szykował się na nie ze strony młodego mężczyzny, ale on również się nie poruszył. Wszystko to działo się w zaledwie kilku minutach, a trwało jak wieczność. Jednak stało się coś, na co nie była w stanie się przygotować.
                Została zepchnięta z drogi.
                Uderzyła o krawężnik z taką siłą, że przez chwilę nie mogła złapać oddechu. Cierpienie powielało czyjeś duże ciało leżące na niej. Otworzyła oczy, dopiero teraz orientując się, że od momentu zepchnięcia miała je zamknięte. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła na sobie Thora, który powoli się z niej podnosił do pozycji klęczącej. Spojrzała za blondyna i zobaczyła podbiegającą do nich osobę.
                - Hej, hej, o cholera!
                - Ty! – cofnęła się na rękach jak najdalej mogła od zielonookiego prześladowcy. – To przez Ciebie to wszystko się wydarzyło!
                Chwycił  wymachujące na wszystkie strony ręce dziewczyny  i zmartwionym wzrokiem spojrzał jej w oczy.
                - Wszystko w porządku? – spytał, przechylając głowę. Odprężyła  twarz od grymasu i przybliżyła swoją twarz do jego.
                - Puszczaj mnie – odpowiedziała gniewnie, dając wyraźny nacisk na każdy wyraz. Nagle cała troska zmyła mu się z twarzy, a na ustach pokazał się leniwy, nieco kpiący uśmiech. Właściwie nawet bardzo kpiący. Nie spuszczając wzroku ze szczupłego mężczyzny, powoli podniosła się z ziemi. Szybko tego pożałowała. Ciepło i przeszywający ból rozniosły się po moim ciele, przez co straciła równowagę. W samą porę objęły ją duże, silne dłonie Thora, był to jedyny dotyk rzeczywistości od czasu, gdy zaczął się dzisiejszy koszmar. Usłyszała głośne odchrząknięcie.
                - Może byś mi powiedział braciszku, co Ty tu robiłeś? –zapytał głosem pełnym irytacji prześladowca.
                - Gdyby nie ja, dziewczyna prawdopodobnie by nie żyła. Wybacz, ale nie wyglądałeś na kogoś, kto ruszy swój boski tyłek i jej pomoże.
                Moment. Braciszku? Czy on go właśnie tak nazwał? Nie musiała się im przyglądać by wiedzieć, że nie ma pomiędzy nimi żadnego podobieństwa. Szczerze mówiąc, można byłoby ich spokojnie porównać do Thora i Lokiego z mitologii. Zaśmiała się pod nosem. To byłoby nawet zabawne zważając na fakt, że jeden z nich ma nawet to samo imię.
                Wróciła myślami do dwóch mężczyzn i zorientowała się, że zamilkli i teraz tylko mnie obserwują.
                - Co? – palnęła jak skończona idiotka.
                - Co z nią zrobimy?
                - Póki co odstawimy do domu –odparł Thor.
                - My? Nigdzie z nim nie jadę – zaprotestowała.
                Zielonooki prychnął i nim się obejrzała, została wepchnięta do taksówki.  Odsunęła się, jak najdalej mogła od mężczyzn i nie odezwała się ani słowem przez całą drogę. Zresztą, oni też nie pchali się do rozmów. Co jakiś czas czuła na sobie wzrok któregoś z nich, ale usilnie to ignorowała. Gdy tylko dojechali pod wieżowiec, wysiadła z samochodu i w miarę możliwości, które były ograniczone przez ból po upadku, pokonała całą masę czynności związaną z dostaniem się do mieszkania. Nie powitałam nawet Gregorego, pomyślałam i zamknęłam drzwi, po których się osunęłam.
                To chore, ten dzisiejszy dzień jest chory. Jechałam jednym samochodem z człowiekiem, który prawdopodobnie przyczynił się do utraty pamięci wszystkich moich bliskich oraz z jego bratem, który żywcem wyciągnięty z legend ratuje mnie z opresji. Tyle razy myślałam, co bym zrobiła gdybym znów zobaczyła tego człowieka, ale nie zrobiłam nic. Kompletnie NIC! Chociaż nie, przepraszam, przecież stałam i patrzyłam. Tak, to znacząca różnica.
                Włożyła ręce we włosy i zwinęła się w kłębek na podłodze. Myślała, że mi przeszło, że naprawdę nic nie czuła w stosunku do poprzedniego życia. Miała tak wielką nadzieję, iż ten cały ból zniknął, może nawet tak było, lecz dziś ta cała skorupa, pod którą się ukrywała, pękła jakby zrobiona z tandetnego tworzywa.

                Nie wiedziała ile czasu spędziła na tej cholernej podłodze, nie liczyła czasu tylko ilość nieodebranych połączeń od Johnatana.
                BIIIIIIP
                To już piętnaste. Ciekawe czy mu się znudzi.
                - Raven! Obiecuję Ci, że jeśli nie podejdziesz do słuchawki to będę dzwonił do upadłego - rozległ się głos Johnatana.
                Westchnęła. Nie podda się tak łatwo. Podczołgała się przez włochaty dywan do kontaktu i jednym szybkim ruchem wyrwała przeklęte urządzenie z gniazdka. Spróbuj teraz. Przeturlała się na plecy i rozmasowała twarz dłońmi. Zapomniała o makijażu i po chwili jego resztki pozostały na palcach. Powinnam podejść do łazienki i zmyć to z siebie. Niestety nie jestem przekonana czy chcę się zobaczyć  w lustrze.
                Moja egzystencja jest taka żałosna. Zwalam winę na człowieka, który akurat pojawił się w najgorszym momencie mojego życia. On może nawet nie mieć z tym nic wspólnego. Po prostu na coś lub na kogoś musiałam zrzucić odpowiedzialność by sama nie męczyć się z sumieniem.
Tylko że tym razem mam racji, co do prześladowcy. Gdyby nie był winny, nie pojawiłby się tu po raz drugi.
Przynajmniej nie powinien. Poczuła jak zaczyna mnie ćmić głowa. Tak, to zdecydowanie za dużo rozmyślań jak na jedną osobę. Wstała do barku, który znajdował się zaraz przy telewizorze w salonie. Otworzyła drzwiczki z kluczyka i jej oczom ukazały się butelki wszelakiej maści. Od wysokich i szczupłych do niskich i pękatych w różnych kolorach. To było zdecydowanie jedyne miejsce w mieszkaniu Raven, gdzie można było znaleźć coś z zakresu picie-jedzenie. Wyciągnęła whiskey z białą etykietką i odkręciła korek.
                - Witaj, Maker's Mark. Dawno się nie widzieliśmy – pociągnęła spory łyk i dodała: - Najwyraźniej mimo wszystko i tak do siebie wracamy.

5 komentarzy:

  1. Ach, zazdroszczę tego długiego weekendu. Niestety, kiedy ja byłam w klasach 1-9 takie coś nie wchodziło w grę. Ale do rzeczy. Koleżanka poleciła mi to opowiadanie, mówiąc, że styl pisania jest epicki, a sama treść to perełka w morzosferze. Nie myliła się. Na ogół jestem osobą cholernie krytyczną, jednak w tym momencie nie mam się do czego przyczepić. Bohaterowie są tacy naturalni, akcja także rozwija się w nie sztucznym tempie. Oby tak dalej, jesteś bardzo dobrą pisarką!
    Mam nadzieję, że problemu nie sprawi ci powiadamianie mnie o nowych rozdziałach. A skoro już o tym mowa... Zaczęłam pisać własne opowiadanie, robię to pierwszy raz i jestem strasznie spięta, nie wiem czy dobrze i tak dalej... Powstał dopiero prolog, jeśli chcesz, oceń. Tematyka - The Vampire Diaries i The Originals.
    Pozdrawiam i zapraszam. (dołączyłam się do obserwatorów ;3)
    http://nie-ma-juz-odwrotu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, zyskałaś właśnie nową czytelniczkę! Podoba mi się twój styl pisania, dialogi. Spotkanie Thora i Raven w poprzednich rozdziałach. Podoba mi się również i ten rozdział.
    Niestety zdjęcie nie jest rozciągnięte na cały ekran. Kiedy następny rozdział?
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa dziękuję bardzo :D
      Następny rozdział mam nadzieję, że wstawię koło czwartku.
      Pozdrawiam
      Embers

      Usuń
  3. Hej ! Gods ! Wchodzę sobie tutaj Żeby poinformować cię o nowym rozdziale u mnie na Cornerze i widzę że nie ma mojego komentarza! Jak to możliwe ?! o.O zastanówmy się….
    A tak ! Wiem! Czytałam ten rozdział na komórce i nie skomentowałam od razu, ah głupia ja xD
    A więc co do rozdziału to : mmmmmm…. I like it chapter… ANOTHER ! XD
    Nie… Thor idź stąd ! xD
    Tsa… Ah te nawiązania do mitologii – nie żebym narzekała! Bo mi to akurat pasuje ;)
    Tak zgadzam się ! Patrzeć i stać to jest pewna czynność i bardzo różni się od nic nie robienia xD zawsze się tak usprawiedliwiam jak mi ktoś zarzuca, że nic nie robię…
    Awww Johnatan to bardzo dobry przyjaciel. Kocham go od pierwszego przeczytania <3

    Ogółem rozdział bardzo fajny. Szkoda tylko, że taki krótki xD
    Co do tła to jest okey ;p
    Przepraszam że dzisiaj tak krótko i że jest to takie trochę baaaaaardzo nie ogarnięte ale jestem zmęczona i wiesz xD
    W każdym bądź razie czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i proszę informuj mnie o postępach jeżeli to nie sprawi problemu ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na wspomniany nowy rozdział:
    http://cornersee.blogspot.com
    Liczę na twoją szczerą opinię.
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, będę Cię informowała :D
      Ahh tło już zmieniłam, miałam takie piękne, które nawiązywałoby idealnie do opowiadania i jak na złość nie wszystkim pojawiało się to we właściwym rozmiarze :((((( MEGA SMUTAS OD DWÓCH DNI Z TEGO POWODU !!
      Hahahahah Już zdążyłam Lolu przeczytać rozdział i go skomentować wynocha czytać!! :P

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. To wiele dla mnie znaczy ;)