środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział XX "Żądza mordu"

Heeeej wszystkim :D
Wreszcie się doczekaliście nowego rozdziału, a ja wreszcie doczekałam się czasu, chęci oraz weny. Prawdopodobnie zaczęłabym pisać albo planować pisanie jakiś miesiąc temu, ale moje życie zostało całkowicie pochłonięte znajomymi. Dodatkowo ktoś mi bliski odebrał sobie życie i chodziłam przez kilka tygodni jak przez sen, a raczej koszmar z którego nie mogłam się obudzić... ale udało się i wracam z nowymi pokładami energii, by dokończyć opowiadanie.
Cieszę się, że mimo upływu czasu nadal tutaj wpadacie, piszecie mejle i komentarze, to naprawdę dużo dało i zachęciło mnie do kopnięcia się w dupę.
Całuski dla tych co wytrwali :*** <3
Embers        
   


               - Jo… - To było jedyne co mogła z siebie wtedy wydusić.

           
Podszedł do niej i ukucnął, przyglądając się jej włosom, oczom, a później dłoni.
           
- Już się zaczęło, prawda? – zwrócił się do Lokiego, kompletnie ją ignorując, a Kłamca skinął jedynie głową.
           
Zmarszczyła brwi. Czegoś tu nie rozumiała. Nawet gdyby wszystko poukładała, to gdzie tu wyższe miejsce dla Johnatana? Był tylko byłym chłopakiem jej znajomego. A jednak jako jedyny cię zapamiętał… Postanowiła zabawić się w ich grę. Nie być biedną, zagubioną dziewczynką, tylko kimś, kogo nie ruszą tak łatwo.
               - Znacie się? – zapytała, patrząc to na przyjaciela, to na Kłamcę.
               - Połączyły nas wspólne interesy – odpowiedział blondyn. Nie poznawała go. Wydawał się być kimś obcym.
               - Czyli…? – Próbowała dowiedzieć się czegoś więcej.
               - Kruk niszczący Asgard.
               - Jaki ty masz w tym interes? Jesteś jedynie człowiekiem. Jak ja. – Położyła dłoń na jego kolanie, a on parsknął śmiechem.
               - Jeszcze jej nie powiedziałeś? – zapytał Lokiego.
               - Osobiście wolałem pozostawić to Morrigan. – Nie patrzył na żadne z nich.
               Przestała na chwilę oddychać. Morrigan, Badb Catha. Czy to nie o niej wczoraj się zaczytywała? Próbowała to wszystko połączyć, ale w dalszym ciągu nie potrafiła. Johnatan był jednym z jej dzieci? Ale one podobnież były potworami, a on z pewnością na takiego nie wyglądał. Chyba że to mała pomoc magii. Magii którą posiada Loki, bóg, który zdradził Asgard, bo nie miał nic do stracenia, tylko po to, by pomóc Krukowi Bitwy obalić Krainę Bogów.
               - Raven, kruczku, nikt przebywający w tym pokoju nie jest człowiekiem. I nigdy nim nie był.
               Zmarszczyła brwi, a jej serce przyśpieszyło. Nie podobało się jej to, iż nie miała pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło, w szczególności, że teoretycznie miała mieć w tym wszystkim największy udział.
               - Tu chyba kończy się moja rola, przynajmniej na jakiś czas – odezwał się Loki, powoli podchodząc do dziewczyny, która zacisnęła dłoń na jego nadgarstku i cicho wyszeptała:
               - Nie zostawiaj mnie. – Uśmiechnął się do niej lekko.
               - Nie martw się, kruczku.  – Musnął dłonią jej policzek. – Spotkasz za chwilę kogoś kto wszystko ci rozjaśni.
               Nie zdążyła odpowiedzieć, bo Johnatan złapał ją w pasie i straciła grunt pod nogami. Zamknęła oczy, nie cierpiała podróżować Bifrostem. Jej żołądek nie tolerował zbyt dobrze takiej prędkości połączonej z migającymi światłami, choć zawsze mogło być gorzej, na przykład jak za pierwszym razem.
               Podróż trwała zaledwie kilka sekund, ale Raven zdążyła dojść do wniosku, że ma serdecznie dosyć całej tej szopki, czuła złość którą chciała jak najszybciej rozładować. Wszyscy obawiali się jej mocy, ale nikt się z nią nie liczył.
               „Czas to zmienić” – pomyślała.
               Gdy tylko wylądowali na zimnej, starej podłodze, dziewczyna pomyślała o rozchodzących się po jej ciele iskrach. Po chwili, niezbyt zgrabnie, ale jednak wyładowała się na przyjacielu, który upadł, zginając się z bólu. W momencie w którym przestała, usłyszała powolne klaskanie. Obróciła się w stronę z której dochodził dźwięk i ujrzała smukłą, wysoką kobietę siedzącą na końcu pomieszczenia na czymś, co przypominało pewnego rodzaju tron.
               Nieznajoma wstała i powoli przemierzyła salę. Z każdym krokiem Raven widziała coraz więcej szczegółów jej wyglądu. Najpierw ujrzała czarną suknię otoczoną koronką oraz ciasno związany gorset, następnie jej krótko ścięte czarne włosy, a na samym końcu jej czarne jak smoła oczy. Jej tętno uspokoiło się, jakby serce wiedziało, iż nie ma się czego bać i jest u swoich.
               Kobieta, by pomóc jej wstać, wyciągnęła do niej szczupłą dłoń, na palcach której miała wytatuowane runicznie imiona. Ostatnie z nich oznaczało „Raven”.
               Dziewczyna przyjęła dłoń, a gdy stanęła przed nieznajomą, okazało się, że była od niej o około dziesięć centymetrów niższa. Kobieta uśmiechnęła się ciepło i wzięła jej twarz w dłonie, by pocałować ją w usta. Raven otworzyła oczy ze zdumienia, nie wiedząc, co zrobić.
               - Witaj w domu, córko.
               - Dość osobliwe przywitanie, jak na matkę – odparła.
               Zaśmiała się perliście i pogładziła ją po policzku.
               - Po prostu bardzo długo czekałam na ten moment.
               - Jak długo? – zapytała.
               - Setki lat… wieki. – Nie spuszczała wzroku z jej oczu całkowicie obwiedzionych czernią.
               - Było warto zmarnować tyle czasu na dziewuchę, która słabo kontroluje swoją moc? – prychnęła.
               - Uwierz mi, dzięki tobie wszystko się teraz zmieni. – Zamyśliła się na chwilę. – Wybacz, gdzie moje maniery. Pewnie umierasz z głodu.
               - Nieszczególnie.
               - Więc może napijesz się wina? Zaraz poproszę kogoś, by…
               - Przestań – przerwała jej ostrzej niżeli zamierzała.
               Kobieta przechyliła delikatnie głowę i  przygryzła wargę.
               - Czego więc sobie życzysz? – zapytała.
               - Odpowiedzi – odparła bez chwili namysłu.
               - Zadawaj prawidłowe pytania – zaczęła. – A dostaniesz satysfakcjonujące odpowiedzi.
               Raven wzięła głęboki oddech, zastanawiając się nad prawidłowym pytaniem, by nie musieć co chwilę dopytywać się o każdy interesujący ją szczegół. Bała się tego, co mogła usłyszeć, a jednocześnie nie mogła się doczekać, by poznać odpowiedzi na nurtujące ją pytania, które ograniczały jej wiedzę o wszystkim, włączając w to nią samą.
               - Czy możesz opowiedzieć mi wszystko od początku?
               Kobieta uśmiechnęła się i gestem wskazała drzwi.
               - Przejdźmy w jakieś wygodniejsze miejsce, gdyż cała historia może zająć trochę czasu. – Mrugnęła do niej. -  Nie tylko na jej opowiedzenie, ale i przyswojenie.

               Usiadły naprzeciw siebie w pokoju o równie ciemnym wystroju co cała reszta zamczyska, w którym się znajdowały. Nie minęły nikogo na korytarzu, co nie umknęło uwadze dziewczyny, skupionej na każdym detalu. Gdy przestała rozglądać się po pomieszczeniu, natrafiła na ciemne oczy kobiety i wyprostowała się na fotelu pod wpływem tego spojrzenia.
               - Od czego byłoby odpowiednie zacząć… - zaczęła, delikatnie skubiąc przy tym górną wargę.
               - Zacznijmy od tego, kim jesteś ty, a później możesz opowiedzieć mi całą historię z dokładnymi szczegółami z „Kruka Bitwy”.
               Oczy jej rozmówczyni rozbłysły dziko na tytuł książki, a ona sama przybliżyła twarz do Raven nad oddzielającym je stolikiem, jakby miała za chwilę wyjawić wielką tajemnicę, co po części się zgadzało.
               - Z książki, którą przewertowałaś, możesz mnie znać pod różnymi imionami. Badb Catha jako tytułowy Kruk Bitwy, Morrigan, Królowa Demonów, bogini wojny, bądź Nemain oznaczające Panikę.
               Dziewczyna wcisnęła się w siedzisko, uświadamiając sobie z kim właśnie rozmawiała.
               - Ale nie musisz się mnie obawiać – ciągnęła. – Jestem ostatnią osobą, która chciałaby twojej śmierci. Zbyt dużo bowiem dla mnie znaczysz.
               - Kim ja więc jestem? – odchrząknęła, zaskoczona suchością w gardle.
               - Masz równie wiele imion co ja. Tym razem jest nim Raven. – Kobieta pokazła piąty palec z runicznymi znakami oznaczającymi jej imię. – Ale znano cię jako Deirdre, Brenna, Erroia, Varnas, albo najogólniej rzecz biorąc Kruk. Wszystkie te imiona, choć inne w wymowie, z innych języków oznaczają dokładnie to samo, kruka. Przez ich znaczenie należysz do mnie. Choć to nie, to wyjątkowo nieprzyjemne określenie. Ujmę to tak, czujesz się bardziej sobą przy mnie niżeli chociażby w Asgardzie. – Ostatnie słowo wymówiła z odrazą, a Raven zaczynała to rozumieć, składając całą układankę w całość. – Jesteś jedną osobą, w wielu wcieleniach. Nie jest to reinkarnacja, w którą wierzą Midgardczycy, ale coś nieco do niej zbliżonego. Przejdźmy do tego, co przeczytałaś w księdze, wzbogacając to o szczegóły z twojego życia.
               Dziewczyna otarła łzę, która spłynęła jej po policzku i dalej słuchała Badb Cathy.
               - Dawno, dawno temu, w Krainie Bogów żyła sobie biedna dziewczynka imieniem Deirdre. Tak jak jej znaczenie imienia, tak i jej życie było smutne. Gdy umarła, nikt po za jedną osobą się tym nie przejął. A tą osobą był młody Loki, który stracił zakazaną przyjaźń. Odyn słysząc o tym, że pozbył się problemu, przez który chłopiec opuszczał zajęcia w Pałacu, postanowił, że zrobi coś, co zapewni, by taka sytuacja więcej się nie powtórzyła. Postanowił znaleźć synowi inną przyjaciółkę, która byłaby podobna charakterem do Deirdre, ale nie byłaby wieśniaczką. Wszechojciec rozmyślając, jak to dalej rozegrać, wymyślił pewien podstępny plan, nie zważając na fakt, jakie mógłby nim wyrządzić krzywdy. Postanowił bowiem, że zawrze pakt z osobą, której nienawidzi i boi się najbardziej. Ze mną. Jedyną osobą, która mogła ingerować w ludzką śmierć. I tak oto w ten sposób przywróciłam dziewczynkę do życia, ale nie w tym samym ciele. Użyłam do tego jej numerologii, dodałam pojedyncze liczby z jej dnia, miesiąca oraz roku urodzenia. Wyszła liczba 6. I tyle też żyć przysługiwało dziewczynce. Na początku odrodziła się od razu, w podobnym wieku do Deirdre i nadano jej imię Brenna. Pewnie zastanawiasz się, czemu to zrobiłam, skoro zaszło to już po wydarzeniu, jakie zgotował moim dzieciom Odyn, przez głupią nic nie oznaczającą Przepowiednię? Cóż, miałam w tym swój cel. Zemsta, a ta zemsta równała się spełnieniu Przepowiedni, o czym on nie miał bladego pojęcia. Postawiłam jeden warunek. Mianowicie, przy każdym nowo rozpoczętym życiu, mają nadawać jej imię oznaczające kruka. Gdy ten głupiec na to przystał, dla własnych pobudek, spisał siebie i całe swoje Królestwo na rzeź. I tak oto przez wieki dziewczynka odradzała się na nowo z innym wyglądem, wiekiem i bez wspomnień z poprzednich żyć. Wspomnienia te posiadała jedynie w Zaświatach, z których wracała do życia, tylko wtedy, gdy znów była gotowa, a po rzeczach, jakie zgotowywał jej Asgard, często znikała na kilkaset lat. I nikt, włączając w to mnie, Odyna czy Hel, nie miał prawa ani odpowiedniej siły, by ją stamtąd wyrwać bez jej zgody. Zmierzając do sedna, dziewczynka po stu pięćdziesięciu trzech latach od swojego ostatniego życia jako wielkiej wojowniczki, która została zgładzona przez jednego z żołnierzy, postanawia się odrodzić po raz kolejny i robi to w sposób niesamowity, gdyż może nie pamięta, co wcześniej się z nią działo, ale nakierowuje swoje życie tak, by za życia przypomnieć sobie i dopiąć Przeznaczenia. I oto jesteś tutaj, Raven, w swoim piątym życiu. To twój dom, twoje miejsce, w którym nikt nigdy nie spojrzy na ciebie krzywo i nie zamknie cię dla własnych pobudek.
               - A co z twoimi pobudkami? – zapytała drżącym od płaczu głosem.
               - Prawdopodobnie po wszystkim sama chętnie je spełnisz – odpowiedziała pewnie.
               - Czemu miałabym to zrobić?
               - W ramach zemsty na Asgardzie za to, co zabierał ci przez te wszystkie życia.
               Zmrużyła oczy, wciąż nie rozumiejąc.
               - Jak to możliwe, skoro nic nie pamiętam?
               - O to się nie martw, wystarczą pewne słowa, które wypowie odpowiednia osoba. Ale nim to zrobię, muszę być pewna, że jest to wszystko, co chcesz wiedzieć, gdyż sam proces przypomnienia będzie dla ciebie wyczerpujący. Zobaczysz wszystkie swoje życia i przeżyjesz wiele chwil, które zostały ci odebrane.
               - Gdyby nie twoje plany, nigdy bym nie musiała przeżywać tych chwil. – Badb Catha spojrzała z wyrozumieniem na Raven i odpowiedziała:
               - Każdy z nas popełnia błędy, ale nie oznacza to, że nie możemy ich naprawić, a ja właśnie staram się zniwelować wyrządzone ci krzywdy.
               Kruk zamknął oczy i zacisnął dłonie w pięści.
               - Jak brzmi Przepowiednia? – zapytała nie do końca przekonana, czy chce znać swój los.
               - Kruka przed śmiercią uratowali, czyniąc go tym samym narzędziem niosącym śmierć. Wszystko sobie przypomina, sześć żywot swych przeznacza, Kłamcę zabija, a asgardzką władzę obala. Jeśli woli swej nie wypełni, ciemne rządy nastaną, a krew Kruka oczyści serce Zdrajcy – mówi z pamięci bez choćby jednego zająknięcia.
               - Chcesz mi powiedzieć, że ja jedna w ciągu zaledwie kilku dni, zabiję Lokiego, obalę Odyna i rozpętam Wielką Bitwę, w której zginą tysiące osób? – prychnęła, ocierając nos. – Nie będę niczyją zabójczynią.
               - Ależ już jesteś, Kruku. A co do Wielkiej Bitwy… będziesz na czele ogromnego wojska, które na bieżąco karmione przeze mnie bólem, strachem, śmiercią oraz widokiem krwi ofiar, będzie rosło w potęgę, miażdżąc przy tym żałosną Krainę kłamców i zdrajców. Paradoks. Niekończące się koło do momentu, aż nie będzie kogo zabijać.
               - Nie z mojej winy pozbawiam ludzi życia – kontynuowała coraz to bardziej zdenerwowana.
               - To nie jest niczyja wina. Będziesz w tym lepsza, będziesz pragnęła ich krwi. Pamiętaj, że obserwuje cię od samego początku i jesteś najbardziej utalentowana z nas wszystkich. Jesteś potęgą. Ta strona po której staniesz, wygra.
               - Ale nie chcę być. Moje życie może nie było zbyt ekscytujące, ale było bezpieczne i wygodne, lubiłam je. Chciałabym się o tym nigdy nie dowiedzieć. Nienawidzę tego. Chcę, by było jak dawniej.
               - Nie ma „dawniej”. Zawsze jest tak samo, Raven. Nie martw się, twój mózg i ciało odzyskają całkowitą pamięć mięśniową i zapragniesz mordu na całym Asgardzie – próbowała tłumaczyć, by ją przekonać do swojej racji.
               Ręce zaczęły się jej pocić, a od nadmiaru informacji pękała jej głowa. Jeśli to wszystko było prawdą, dziwiła się sobie z Zaświatów, że chciała, by to wiedziała, by znała prawdę. Może nie mogła teraz tego pojąć, bo nie wiedziała, jakie to też okropności zgotował jej niegdyś Asgard. Była coraz to pewniejsza tego, że znajduje się we właściwym miejscu i z właściwą osobą po jej stronie. Nie pojmowała jedynie, czemu Odyn znając Przepowiednię, nie zabił jej jeszcze albo nie kazał Lokiemu tego zrobić. Miał tyle okazji… a może nawet nie był świadomy tego, że Krukiem jest ona, że cały jego strach przed utratą tronu i władzy stoi tuż przed nim i jest na jego łasce. Badb Catha miała rację, Odyn był głupcem. Dziewczyna pojmowała, że ona też nie wiedziała, kim była, ale nie znała nawet skrawku historii, natomiast Wszechojciec znał ją prawie całą. Gdyby tylko przestał czuć się zbyt bezpiecznie, usiadł i pomyślał, domyśliłby się wszystkiego, zważając na fakt, że miał konkretny wpływ na to, jak jej poszczególne życia potoczą się dalej.
               - Czy chcesz wiedzieć coś jeszcze? – zapytała szczerze zatroskanym, matczynym głosem, którego tak bardzo Raven brakowało, wyrywając ją przy tym z rozmyślań.
               - Mam ostatnie dwa pytania. – Kobieta patrzyła na nią wyczekująco. – Czemu mój wygląd się zmienia?
               - Stajesz się Krukiem. Jedną z nas, aczkolwiek nie tak upiorną jak moje pozostałe dzieci. – Zasmuciła się powiedziawszy to. – Poza całkiem czarnymi włosami i pazurami, które do zmiany barwy oczu dojdą, wszystko zostanie tak, jak było.
               „W końcu pazury to nic wielkiego” – pomyślała sarkastycznie Raven.
               - A co z Lokim? Czemu pomógł wam w sprowadzeniu mnie tutaj i po co marnotrawstwo życia Sif?
               - Sif zginęłaby prędzej czy później w Wielkiej Bitwie, ale dzięki jej ofierze, mogliśmy powoli przygotowywać twój umysł i ciało do przemiany. Szukałaś, szperałaś, wiedziałaś, że coś jest nie tak. – Przyglądała się jej reakcji. – Natomiast Loki jako jeden z niewielu znał Przepowiednię, odnalazł mnie i zgodził się pomóc, by spełnić tym samym swoją chęć zemsty na Odynie.
               - W zamian za…?
               - W zamian za oszczędzenie go w Wielkiej Bitwie.
               Raven pokiwała głową ze zrozumieniem i uśmiechnęła się na spryt Kłamcy. Jednakże jej uśmiech szybko przygasł.
               - Czy Loki wie, kim dokładnie jestem? – Spuściła wzrok.
               - Nie, może kiedyś się to zmieni, ale z pewnością nie w tym momencie.
               Kruk wziął kilka głębszych wdechów, a później patrząc hardo w oczy Morrigan, powiedział:
               - Miejmy już za sobą te wspomnienia.
               Badb Catha nakazała jej wstać i przybliżyła ją do obszernej kanapy. Wytłumaczyła, że straci przytomność i obudzi się w odpowiednim czasie. Kobieta odgarnęła jej włosy, zbliżyła usta do ucha dziewczyny i szepnęła:
               - Aut neca aut necatus eris – i dodała głośniej – Morduj lub bądź zamordowany.
               Pod Raven ugięły się kolana, a do oczu na nowo napłynęły łzy bólu.
               - Jesteś Krukiem. Przełknij to. – Były to ostanie słowa, jakie wtedy usłyszała, nim zapadła w sen przytłoczona wspomnieniami, a raczej koszmarami z nimi związanymi.

                                                                                            ***

               Fandral stał przed królewskim tronem i przekazywał władcy sprawozdanie. Od śmierci Sif i wyjazdu Raven minęło kilka dni. Loki wrócił tego samego dnia, co wyszedł, ale bez dziewczyny, co tylko sprawiło, że mężczyzna rzucił się na niego w akcie złości, wiedząc, że gdzieś  ją zostawił, zdaną na samą siebie, choć miał się nią opiekować. Mag jednak nie przejął się tym zbytnio i ze stoickim spokojem oznajmił, iż jest ona w odpowiednich rękach.
               Bóg próbował nie myśleć o tamtej nocy. Próbował zapomnieć o palcach Raven, które muskały jego włosy i twarz, a także miękkich ustach błądzących po jego ciele. Jej dotyk budził w nim pragnienie tak silne, że z trudem opanowywał oddech oraz chęć znalezienia, złapania i rzucenia jej na kanapę w celu ponownego poczucia tej zadziornej Iskierki.
               Patrząc na Odyna, Fandral cieszył się że jako tako opanowywał swoje zachcianki, gdyż naruszając w większy sposób barierę między nim, a dziewczyną mógłby naruszyć lojalność wobec władcy. Do dziś w końcu nie wiedział, czym była jego kochanka, a choć  jej czarne jak smoła oczy, prowadziły go do przypuszczeń, iż miała coś ona wspólnego z krukami, to na jego i jej szczęście oraz święty spokój, nie mogła nim być, gdyż owe kruki nie posiadały mocy, którymi władała ona. Toteż jego obawy poszły w niepamięć. Do dziś pamiętał, jak zdemaskował jednego z nich, który przedarł się w ich szeregi wojska. Musiał go zabić, takie były rozkazy, które znał każdy wojownik. Nie chciał nawet myśleć o tym, co musiałby zrobić, gdyby ta dziewuszka okazała się jednym z tych potworów.

9 komentarzy:

  1. Zgubiłaś imię Macha ;P. Jak tak szukałam Morrigan, to Badb i Macha najczęściej występowały z jej imieniem.
    (Przegląda w głowię zapamiętane fragmenty fabuł czytanich ficów) Mmmm... a to too, co ma zniszczyć Asgard, bo jest Krukiem i miała wspomnienia z poprzednich wcieleń... Może przypomnę sobie więcej xD.
    Rozmowa Morrigan i Raven... Nie hejtuję, ale mogła zostać opisana nieco lepiej. Za to podoba mi się końcówka. Głupi Fandral, huehuehue xD. Dostanie za swoje.

    Pozdrawiam, czekam na rozwój wydarzeń i zapraszam do siebie,
    Q.

    http://runicalblade-trilogy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm no widzisz nie widziałam :P jak się zajmowałam jej osobą to nie wpadłam na to określenie... a może najzwyczajniejszy ludzki błąd, nie zapisałam.
      Dzięki za szczerość ;) pamiętaj, że jestem amatorką.
      Pozdrawiam,
      Embers

      Usuń
    2. Nie Ty jedna jesteś amatorką :D. No i Morrigan ma jeszcze jedno imię na "A", ale już znacznie mniej znane. Morri, Macha i Badb często są uważane za siostry, a to imie na "A" jest drugim imieniem Morri :P. Trochę o niej info szukałam, stąd wiem :).

      Usuń
  2. Nareszcie nowy rozdział <3 <3 <3
    Wspaniale piszesz, wspaniale! Lekko się czyta i od razu chce się wiedzieć, co dalej xD
    Ciekawe, czego Kruczek, heh, się dowie.
    Pisz dalej! :**
    Weny,
    H.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, cieszę się, że wróciłaś.
    Choć tak naprawdę dopiero dzisiaj przeczytałam całe twoje opowiadanie, gdyż była pewna, że nie wrócisz. Długo cię nie było :)
    Opowiadanie jest ciekawe i bardzo wciąga. Podoba mi się charakterystyka Lokiego oraz Fandrala. Miło jest poczytać opowieść o kimś innym niż Avengersi, ale w której również znajduje się Bóg kłamstw. Choć na początkowych rozdziałach myślałam, że tematem będzie również Thor. A tu zaskoczenie cc;
    Co do Raven troszeczkę się pogubiłam. Kim jest jej matka. Wiem dlaczego chce zagłady Asgardu, ale dalej nie wszystko jest dla mnie jasne. Choć to najpewniej nie jest twoja wina tylko moja. Jestem ostatnio nieco rozkojarzona i nie zawsze kojarzę fakty :D
    Ale mam nadzieję, że dowiem się więcej w nowym rozdziale ♥
    Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny i brak dłuższych nieobecności
    Lora ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow tak naraz? :D że też Ci się chciało :P
      Cóż nie będzie jeszcze raz wytłumaczenia, więc spróbuję wyjaśnić.
      Deirdre to dziewczynka, która miała rodziców (i są to jej biologiczni rodzice, mimo że rodziców nabytych podczas żyć miała wielu, ale można ich potraktować jak rodzinę zastępczą) pijaków, którzy niezbyt martwili się o pociechę toteż dziewczynka zmarła. A Badb Catha nazywa ją swoją córką z powodu, że to kim jest teraz jest jej dziełem, jej tworem.
      Pytaj śmiało o co chcesz. Starałam się to przedstawić najlepiej jak umiałam, ale możliwe, że nie zrobiłam tego wystarczająco dobrze.
      Cóż, wena jest najważniejsza :D
      Pozdrawiam i dziękuję za miły komentarz
      Embers

      Usuń
    2. Co by tu jeszcze dopowiedziec a propos rodzicow Raven, a raczej wcielen Deirdre. Otoz kazde jej zycie, gdy zdecydowala sie wrocic na ziemie raz za razem, ma swoja historie, ma zycie. Jej rodzicami sa osoby wybrane przypadkowo przez los. Wytlumacze to w ten sposob, ze Kruk schodzi na ziemie nie w postaci narodzin, ciazy itd. tylko pojawia sie na swiecie np. W wieku 21 lat ze wspomnieniami tego co sie przez ten okres dzialo, wspomnieniami zycia, falszywego zycia, bowiem nic takiego nie mialo miejsca liczy sie tylko to co jest teraz po jej odrodzeniu, tylko to jest tworzone na nowo. Ale nie tylko ona dostaje takie wspomnienia. Rowniez osoby z jej otoczenia jak i rodzice. Spojrzmy chociaz na rodzicow Raven ktorzy byli na samym poczatku EoA. Sa to ludzie z Midgardu, ktorych corka prawdziwa kiedys zmarla, ale to wspomnienie zostalo zatarte na rzecz zycia Raven. Od tak. Nie jest cala historia jej zycia robiona przez chociazby BC tylko przez los. Tak dziala zaklecie BC. Nie wiem czy to cokolwiek wyjasnilo...

      Usuń
    3. Hahha coś tam świtać zaczęło, dziękuję ♥
      Jestem pod wrażeniem twoich pomysłów. Kruk dodaje ciemnych odcieni całemu opowiadaniu, choć jestem zwolenniczką śmiesznych, a także romantycznych opowiadań. Ale mam nadzieję, że to będzie miła odmiana C:

      Usuń
  4. Cudownie, że postanowiłaś wrócić!
    Bloga czytam jakiś czas, a przez fakt, że z telefonu, dopiero teraz komentuję. Niestety, ale mój telefon jest zawsze przeciwko mnie ;c
    Rozdział jak zawsze świetny. Loki stworzony przez ciebie jest wyśmienitą postacią, tak samo Raven i ta cała otoczka wokół nich... mrrr.
    Czekam na więcej i ogólnie to przepraszam za lekką reklamę, ale zapraszam również na mojego nowego bloga o Avegersach <3
    http://destroyed-world-by-avengers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. To wiele dla mnie znaczy ;)